Wczoraj wieczorem wróciłam z wakacji w Gradaczu w Chorwacji. Jak to w Chorwacji -pogoda bajeczna, słońce non stop i upał. tylko tych plaż kamienistych nie lubię. No i to morze też nie takie jak nasze... jakieś takie jeziorne hihihi
Efekt wakacji jest. Niestety nie tylko w postaci opalonych członków ale i dodatkowych 1,5 kg. Nie przejmuje sie tym zbytnio a nawet uważam to za mały sukces zważywszy na okoliczności. No bo pifko i drinki lały sie strumieniami, że tak to ujmę. A jedzonko - na pewno nie dietetyczne. No nie żebym żarła niewiadomo jak, ale nie chodziłam głodna. kilka razy zjadłam 2-3 kawałki pizzy, raz - makaron. Poza tym ryby, mule, kalmary. KALMARY..... rozmarzyłam się. Pewnie mogłam inaczej wybierać z karty ale co tam
Tak nawiasem mówiąc mam takie przekonanie, że te 1,5 kg na plusie to wynik wyłącznie alkoholu i że za dzień lub dwa wszystko u mnie wróci do normy wagowej sprzed wyjazdu.
Zobaczymy... póki co umówiłam sie juz na bieganie z koleżanką. Jutro rano lecimy mamy 4-tygodniową przerwę we wspólnych biegach. Ona wyjeżdżała w to samo miejsce na wakacje ale 2 tyg wcześniej. Podczas jej nieobecności przez 1 tydzień biegałam. Później jakoś nie mogłam się zmobilizować (co oczywiście usprawiedliwiam przed soba wiekszą ilością zajęć). Ale na aerobiki itp chodziłam.Więc mam 3 tyg przerwy biegowej. I wracam na normalny kurs - dietetyczno-ćwiczeniowy.