Nie było mnie jakiś czas. Po prostu odpusciłam dietę. Ni w ząb nie byłam się wstanie zdyscyplinować aby ją trzymać. Mialam wszystko zacząć od nowa od pierwszego, ale i tez nie wyszło. Nowy rok spedzilam nad mlodą, bo wymiotowala wszystko co zjadla ( przed północą przeżuła kawałek liścia gwiazdy bedlejemskiej- trująca roślinka. Drugiego stycznia już nie wymitowała, ale tego dnia zjadła tylko krajzerkę i ok. 200ml kaszy manny na mleku. A dziś już siedzimy w szpitalu. W nocy dostała gorączki do 38.2 - nie tak źle, ale za to rano wyglądała jakby ją walec przejechał i do tej pory nic nie zjadła i na dodatek mało pije a jest już 18.30. Na dodatek nie mogą jej się wbić w żyłkę bo zaraz pęka. Jest pokuta cała ,gdzie tylko się da. Została jeszcze nieruszona prawa stopa. Ma do niej ktoś przyjść z anestezjologii i mam nadzieję,że wkoncu podłączą ją do kroplówki. Więc siedzę tu i kwitnę. Zaś w domu stasza ciągle pokasłuje ale to już mąż musi się nią zająć. Wiec początek roku zaczął mi się wyśmienicie. Mam nadzieję,że u was lepiej. Buziole dla was. I bądzcie pewne, że nie zrezygnowałam z osiągnięcia 52kna wadze😉😄 Dłużej się zejdzie, ale osiągnę swój cel😉
Wracam w w pełni , ale oczywiście po szpitalu😘
A waga wzrosła do 65kg i nie zamierzam już więcej przytyć. Mam nadzieję że do przyszłego piątku wyjdziemy to wtedy jeszcze zrobię pomiary 😊
niunius100
4 stycznia 2020, 11:07Witaj z powrotem Gosia!nie opuszczaj nas już więcej.Zdrowia dla malutkiej!
Gosia288
4 stycznia 2020, 12:59Dziekuje. A co do mnie będę już codziennie. 😉😊