Hej laseczki !!! Mało ostatnio pisałam, więcej was czytam, bo u mnie beezzz zmian. Waga jak stała, tak stoi. Ludzie walą mi komplementy, o jak schudłaś, o jak dobrze wyglądasz, że zaczynam znikać... A ja ? A ja się nie cieszę, nie cieszy mnie moje cielsko. Wiem, że nie jest to szczyt moich możliwości. Z jednej strony, tak sprytnie dobieram ciuchy (zakrywam się dalej?), że wyglądam na szczuplejszą, niż jestem w rzeczywistości. A kiedy jestem nago, widzę to wszystko... Te boczki, galaretkę i ... w ogóle tyle niepotrzebności. I wracając do was, do waszych wpisów, do tego jakie czynicie postępy, jakie jesteście szczęśliwe, jestem z WAS MEGA DUMNA, a siebie mam ochotę utopić w przydrożnym rowie i zostawić na pożarcie sępom. Ja rozumiem, pewnie jest wam czasem ciężko, macie swoje gorsze dni, ale kuźwa chyba nie ma gorszego lenio - podjadacza niż ja. A tak w ogóle dziewczyny, czy jesteście szczęśliwe? Bo wiecie, im więcej mi tych kilogramów spadło, tym zauważam w sobie coraz większą niechęć do samej siebie. Od mojej maksymalnej wagi, przed Vitalijnej jeszcze, zgubiłam 16 kilogramów, i po tych pierwszych 4, 5, 6... czułam się bardziej sexy niż teraz... Mam jakąś sinusoidę, im więcej tracę, tym gorzej widzę z siebie w lustrze. Z jednej strony jestem SZCZĘŚLIWA, jak patrzę na zdjęcia, na te prawie 80 kilo, na to co sobie zrobiłam, dobrze się czuję na chwilę w moim teraźniejszym ciele, ale z drugiej zobaczę siebie z jakiejś innej perspektywy, nago... odchodzi cała radość i znowu pojawia się wieloryb. Ciężko mi ostatnio z dietą. Trzymam ją, ale mam do siebie żal, że czeka mnie to już zawsze. Że moje ciało nie trawi przyjemności, na które inni mogą sobie pozwolić. I już zawsze będę musiała "kombinować". Z jedzeniem. Bo nie tak łatwo w naszej rzeczywistości, jeść tylko to, co zdrowe. Jak jesteś sama na placu boju... I szukanie na półkach, w internecie czegoś "dla mnie", nie produktów z napisem -light- , bo to ściema jak wiadomo. Lubię to jedzenie,zawsze lubiłam (gdzieś po drodze się tylko pogubiłam, bardzo...), ale jest ciężko, co tu dużo mówić. Trzeba myśleć optymistycznie, ale ja załapałam ciężki okres... Stagnacji.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
anna20061
12 sierpnia 2011, 12:33Ja tam nigdy nieuwazalam ze czarno to tam brakszcunku dla panny mlodej to modny i elegancki kolor... A co do kwiatka we wlosach tez juz wlasnie myslalam o nim zwlaszcze ze bede miala lekkiego koka...
anna20061
12 sierpnia 2011, 07:04dzieki za rade co prawda wysokich spzilek ja zalozyc niezaloze hehe ale to tylko dlatego ze ja kompletnie nieumiem w nich chodzic ;) myslalam o obcasie mneijszym nic 7 cm albo maxymalnie 7 cm :) a co mi doradzisz wzgledem okrycia.Jakies bolerko czy szal.Bo to wiadomo wrzesien niewiadomo jaka pogoda bedzie... A co do poczucia przy diecie i przed to jest prawda.Im wiecej sie chudnie tym bardziej wydaje nam sie ze jestesmy co raz mniej atrakcyjne.Mi np do prawidlowej wagi jeszcze brakoje a wszyscy moja jak pieknie wygladam ze z tych 100 kilo to ja teraz taka szczuplutka.A ja wciaz w lustrze widze ta sama gruba babe mimo ze wczesniej sama sobie sie podobalam...Diety ryja nam berety ;)
nat.witk
8 sierpnia 2011, 10:35ten max wagowy to 80 kg
nat.witk
8 sierpnia 2011, 10:35ten max wagowy to 80 kg
nat.witk
8 sierpnia 2011, 10:35ten max wagowy to 80 kg
nat.witk
8 sierpnia 2011, 10:34moj max wagowy to 0 kg, tak bylo tylko raz, i to przez gora 2 tyg. ostatnio najnizsza to 65. i moze wazac 70 kg ubrania niektore na mnie swietnie lezaly, a 64 juz troche gorzej (tylko nie dociera do mnie, ze sa za duze) to i tak patrzac na moje cialo nago to ja mam ochote, sorry mialam ochote, je wrecz fotografowac, a potem patrzec, i patrzec i patrzec. i wrecz się zachwycac, pomimo, ze wazac 65 kg przy 170 cm to ja b ym mogla zrzucic jeszcze z 4 kg, i chyba tu pies pogrzebany, ze zawsze chcemy wiecej, apetyt rosnie w miare jedzenia, ale i chudniecia, tez! jak nakladam spodnie 38 z zary, a oni rozmiarowki to maja male czesto, to po prostu nie moge oczom uwierzyć, że to moje nogi. wiec widzac ostatnio 69 na wadze, i ogromny brzuchol i swiadomosc, ze zsama to sobie zrobilam, sama pakowalam jedzenie do buzi to az mi się przykro robi. ale patrzenie na zdjecia wlasnego chudego cialka pomaga, i motywuje. troche tez przygnebia, ale skoro raz juz tak bylo to dalczego drugi raz byc nie moze? pozdrawiam, i zycze Ci abys patrzyla na siebie z lekkim przymrużeniem oka;) osiągnelas juz tak duzo! :)) sama! to się liczy!
samdresik
8 sierpnia 2011, 08:07prawda jest taka ze zgubione kilogramy szczescia nie daja. zauwazamy w sobie coraz wiecej niedoskonalosci, niestety. co do mojego palucha wieloziarnistego- masz racje pycha;D
monisssiaaa
6 sierpnia 2011, 23:17też tak mam im mnie mnie tym jestem coraz mniej szczęśliwa.... nie wiem jak to jest, ale to jest jakaś prawda. Trzymaj się:D
just.kiss.me
5 sierpnia 2011, 15:56zdjęcia niestety nie aktualne , troszkę mnie przybyło ... korzystaj teraz ze słonka ile się da to może i humor się poprawi
arrancia
5 sierpnia 2011, 01:41Jedzenie nie jest sensem życia, jest nawykiem i jak każdy nawyk ten także można edytować, choć nie idzie to łatwo, ale da się. Kiedyś nie będziesz musiała kombinować, bo po prostu tak się przyzwyczaisz, że pewne zmiany przyjmiesz za swoje naturalne, własne. Może nie od wszystkiego się odzwyczaisz, ale od części "wrogów" na bank. Przynajmniej tego Ci życzę! ;) a teraz po pierwsze to jesteś chudsza ode mnie :) ale w sumie to mało dziwne, bo ja siedzę głownie na kanapie więc wszyscy wokoł się robią chudsi :D Będę Cię zatem gonić (szybko uciekaj ;)) po drugie Wiem co masz na mysli, też mam tak, że ubrana wyglądam lepiej a ubrana nie do końca to wyglądam już nie do końca dobrze. Ale bo z tym odchudzaniem zawsze musi być pod górę, dlaczego się nie da tak ładnie, równomiernie zrzucać... i żeby się wszystko samo naprężało, a najlepiej samo gimnastykowało i w ogóle... :)
elyanna
4 sierpnia 2011, 10:06wiesz, mam tak samo, dokładnie. bardziej się cieszyłam przy pierwszych kilogramach...a teraz? jestem coraz bliżej "wymarzonej" wagi i widzę po prostu, że lepiej wcale nie jest. :-P tzn w ciuchach owszem, mogę kupić rozmiar s/m, to wszyscy podziwiają jak schudłam... ale to co pod spodem.. już delikatnie mówiąc- gorzej. jak leże na boku to razem ze mną leżą piersi i brzuch się rozlewa na łóżku, i nie przesadzam teraz... :-( nie pomogły żadne balsamy, peelingi, masaże, zimne prysznice, ćwiczenia, jest nadmiar skóry, są obwisłe cycki, jest cellulit, a jak się do tego jeszcze doda otłuszczenie (niestety około 28% tkanki tłuszczowej) to do ideały daaaaaleko... I wiesz co? Chyba przestane do tego ideału dążyć, bo nie wiem ile jeszcze musiałabym czasu temu poświęcić, ile godzin ćwiczyć itd. Ciągła pogoń i frustracja... bez sensu. Wygląd nie jest najważniejszy i staram się już powoli przestawać tak na nim skupiać. Będę się uczyć siebie akceptować. I to będzie chyba trudniejsze, niż kolejna dieta.
just.kiss.me
3 sierpnia 2011, 23:47przynajmniej wiesz że już cokolwiek osiągnęłaś , i to nie cokolwiek tylko aż 16 kg , nawet sobie nie wyobrażasz z jakim podziwem czytam takie pamiętniki gdzie ktoś konsekwentnie krok za krokiem gubi te kilogramy dąży do osiągnięcia celu... pomyśl jakim wzorem jesteś dla innych , czyta się taki pamiętnik i myśli o kurcze ta dziewczyna to ma zawzięcie , ona potrafi ! a u mnie wyobraź sobie że na początku miałam 4 kg do zgubienia a teraz jakimś dziwnym trafem jest 8. a mój suwak wciąż porusza się nie w tę stronę co trzeba. Także głowa do góry jesteś dla innych inspiracją!
eversunshine1994
3 sierpnia 2011, 23:44tak własnie myśle... nawet moi bliscy zauważyli, że rzadziej się uśmiecham!.... a ja niestety nie potrafię tego wszystkiego zmienic
eversunshine1994
3 sierpnia 2011, 23:34ja mam to samo.... niby jestem z siebie dumna bo sporo udało mi się osiągnąć... ale dużo szczęśliwsza byłam ważac 10kg wiecej.... co raz więcej od siebie wymagam... widzę wiele niedoskonałości, mimo ze kiedys byly wieksze nie stanowily az takiego problemu jak teraz.......