Hej, chciałam wczoraj napisać, jak wróciłam po treningu. Koło 22.30 skończyłam gotować na dzisiaj i na jutro. Chciałam odpuścić sobie wpis i napisać właśnie dzisiaj, ale umyłam głowę i chciałam malować paznokcie, a w tym czasie coś naskrobać....no i alarm przeciwpożarowy...Super....Szybko spakowałam swój komputer w plecak i wyszłyśmy z współlokatorką na dwór...wiem, niby nie powinno się nic zabierać...Okazało się, że był to fałszywy alarm (jak już w przeszłości bywało), najwyraźniej czujniki są tak czułe, że w niektórych mieszkaniach przy przypalonym jedzeniu wariują, albo ktoś po prostu jarał w pokoju...-.- Postaliśmy na dworze z pół godziny do 23.30 i jak tylko skończyło wyć wszyscy wrócili do mieszkań. Straż przyjechała krótko przed dwunastą i obeszli oba budynki. Szkoda mi ich, bo za każdym razem przyjeżdżają tu, jak tylko jakiś fałszywy alarm zacznie wyć, a gdzieś indziej może się na prawdę palić...W każdym razie już nic nie pisałam, po prostu padłam na łóżko.
***
Dzisiaj obudziłam się z bólami mięśni po treningu. Wczoraj o 8.00 spotkałam się z kolegą, który miał mi pomóc rozliczyć niemiecki PIT. Okazało się, że nie musieliśmy się spotykać, bo nie zabrano mi żadnego podatku...A wystarczyło spojrzeć na rozliczenie i odpowiednie rubryczki...No ale się spotkaliśmy i przynajmniej wstałam o normalnej godzinie, a nie jak spałam. O 10.00 miałam iść na trening. Serio zastanawiałam się czy mi się chce i czy nie lepiej wrócić do łóżka, ale poszłam. Jednak motywacja wygrała. Byłam na miejscu jakoś w pół do 10.00. Od mojego trenera od boksu, który tam sobie trenował, dowiedziałam się, że babeczki nie będzie, bo jest chora...Mówię super...psu w tyłek, a mogłam zostać w łóżku :P O 10.30 miał odbywać się kolejny kurs. Akurat mój trener kończył swój trening, ale powiedział, że mogę sobie zostać i poćwiczyć sama. Pokazał mi różne ćwiczenia na TRX, worki tam wiszą, różnego rodzaju hantle, sztangi i ekspandery, więc sama zrobiłam trening na różne partie ciała. Kursu o 10.30 też nie było, więc zostałam do 11.00 i porobiłam burpees (absolutnie znienawidzone ćwiczenie), russian twists, różnego rodzaju squadsy, wypady z ciężarkami, poćwiczyłam na TRX i boksowałam. Nie miałam rękawic, więc moje ręce do tej pory wyglądają jakbym się napierdalała na blokowisku. Muszę wziąć z domu następnym razem. Wróciłam do domu i popracowałam. Robiłam Home Office, tak jak dzisiaj...nie chciało mi się jechać, tym bardziej z takimi zakwasami...x.x Na 19.30 wybrałam się na jeszcze jeden kurs...Wcześniej jednak spytałam, czy w ogóle się odbędzie...Step & Tone. W sumie prowadziła je ta sama babka co dwa kursy z rana, ale źle się czuła...
Myślałam, że to tylko zajęcia na stepie, chociaż i to byłoby ciężkie, a tu jeszcze jakieś planki, podnoszenie ciężarów...matko...Babka 50 lat, albo prawie 50, a napierdzielała jak mały samochodzik, wszyscy tam wymiękali, a ona dalej cisnęła...x.x Masakra, ale przynajmniej czuję dzisiaj, że coś zrobiłam. Dlatego nie wiem, czy dzisiaj pójdę na boks, jak mam takie zakwasy...Chyba odpuszczę i pójdę w piątek.
***
Dzisiaj totalne szaleństwo od rana...Soleyy przekonała mnie do spodenek, które pokazywała w jednym ze swoich ostatnich wpisów, no i się skusiłam na dwie pary :D No i jeszcze zamówiłam spodenki dla siostry. Właśnie poszło zamówienie online ^^ Nawet nie pytajcie na jaką kwotę... Zaraz się zbiorę i lecę do Douglasa po prezent dla koleżanki. Wpadło mi coś w oko, ale najwyraźniej już tego nie ma -.- Muszę się za czymś innym rozejrzeć...
***
Jak wspominałam, wczoraj pogotowałam posiłki na dzisiaj i jutro. Wczoraj po treningu pojechałam na zakupy. Wczoraj na obiad jadłam ryż z warzywami, bo już w lodówce pustka...Miałam taką ochotę na owoce, że zrobiłam sobie koktajl z owoców leśnych i mleka migdałowego. Był pyszny. Dzisiejsze śniadanko wyglądało tak:
Z kolei dzisiejszy lunch składa się z brązowego ryży, mieszanki sałat, pomidorków koktajlowych, garstki żurawiny, warzyw z patelni i piersi z indyka. Ilość odliczona na wadze. :)
Trochę rozpiernicz na talerzu, ale smakuje :D Potem dojdą jeszcze dwa posiłki.
Ahh jeszcze nie napisałam w sumie ważnej rzeczy...Od 17.04 ubyło mi 1,2 kg z tego co moja waga pokazuje.
Już nie będę tu nudzić :D Ubieram się i lecę po prezent. Trzymajcie się <3
cancri
25 kwietnia 2018, 21:19Btw. a rozliczałaś się już wcześniej? Bo jeśli tak, to nawet jeśli nie zapłaciłaś żadnego podatku musisz się rozliczyć...
GlamPop
26 kwietnia 2018, 12:33Rozliczałam się, ale nie muszę. Kolega robi rozliczenia od paru lat więc jest dobrze poinformowany :) Jeśli pracuje jako studentka i nie odliczono mi podatku, to nie muszę ;) Urząd skarbowy ma moje papiery i sam widzi. :) On od 3 lat nie robi rozliczenia dla siebie, bo mu nic nie zabrali i nie ma problemu. :) W Polsce trzeba składać PIT zerowy, w Niemczech nie musisz. :)
soleyy
24 kwietnia 2018, 23:51Ja tez wezmę dwie pary i to jutro:D zazdroszczę Ci tego boksu, szkoda ze u mnie nie ma takich zajec:(( obiad tak prosty a wygląda jak z najlepszej hipsta knajpy:D
GlamPop
25 kwietnia 2018, 11:52Boks jest super :3 Na prawdę się zakochałam :D Haha noo obiad taki w sumie bez jakiegoś wielkiego szału jeśli o składniki chodzi, ale syci :D
fitball
24 kwietnia 2018, 21:46ooo jakie pyszności, mniam, mniam
GlamPop
24 kwietnia 2018, 22:02Dziękuję :*
nitktszczegolny
24 kwietnia 2018, 19:23Piękny spadek :) i smakowite jedzenie :)
GlamPop
24 kwietnia 2018, 22:02Dziękuję ;)
cancri
24 kwietnia 2018, 19:01Rolki pakuj, ja moje znalazlam :P
GlamPop
24 kwietnia 2018, 22:02Haha :D Ok, jak będę u rodziców i nie zapomnę :D
Fallen95
24 kwietnia 2018, 16:14Pamiętaj swój pierwszy raz na ringu hmm jak mi przy.....a to nie mogłam wstać . Zrezygnowałam po pierwszym dniu :)
GlamPop
24 kwietnia 2018, 17:13Ja akurat się w sparringi nie bawiłam trenując z samymi facetami :D Tylko worek ;)
106days
24 kwietnia 2018, 13:03Oo, trenujesz boks, nie wiedzialam. Tez kiedys o tym myslalam, to serio fajne?;)))
GlamPop
24 kwietnia 2018, 13:54Trenuję z przerwami, jakby tak zliczyć 2 lata...Kocham to <3 Myślałam już o klubie ;)