Hej dziewczyny. Ostatnio wstrzymałam się z dodawaniem wpisów. Z jednej strony nie miałam weny, z drugiej też nie było się czym pochwalić. Treningi póki co odpuszczone z powodu barku, nie mam kiedy iść do lekarza, dieta (jeśli to w ogóle można nazwać dietą) w miarę ok. Staram się utrzymać postanowienie niejedzenia słodyczy. Ostatnie dwa tygodnie były jak kolejka górska. Raz pod górę, raz z góry. Praca ok, cały czas staram się być na bieżąco z zadaniami i się wyrabiać. Póki co myślę, że dobrze mi idzie. Uniwersytet i magisterka....ehh...ostatnio miałam prezentację swojego konceptu. Cóż muszę nad tym posiedzieć, przede wszystkim nad sposobem przedstawienia moich pomysłów, co wcale nie jest takie łatwe. Przykłady, które wybrałam się spodobały, więc zrobię coś podobnego i mam nadzieję, że przejdzie.
***
Moja kariera fotografa nabiera tempa. W tamtym tygodniu robiłam pierwsze portrety, obrabiałam zdjęcia. W dalszym ciągu mam sporo do obrobienia. Staram się dzielić swój czas na wszystkie moje obowiązki i hobby. Jestem w paru grupach na FB odnośnie fotografii. Zwykle tylko obserwuję zdjęcia innych, ale wczoraj zebrałam odwagę i opublikowałam zdjęcie z tamtego tygodnia, prosząc o konstruktywną krytykę. I....rozpętała się burza. Pierwsze komentarze zawierały na prawdę super rady, ale jak to zwykle bywa, znaleźli się w grupie komentujących również hejterzy, no i zalała mnie fala ich hejtu. Przede wszystkim jedna osoba brała czynny udział w dyskusji, twierdząc, że moje zdjęcie jest do niczego i w ogóle nie powinnam publikować swoich zdjęć. Traktowałam te komentarze z dystansem. Co prawda było mi na początku przykro, ale jakoś byłam ponad to. Dzisiaj od rana znowu pojawiły się nowe komentarze. Większość komentarzy była w pewnym sensie budująca, ale wciąż ta sama osoba pluła jadem. Na dobrą sprawę okazało się, że sama nie fotografuje i nie publikuje żadnych zdjęć. Znalazło się wiele osób z doświadczeniem, które lekko mówiąc dały jej do zrozumienia, że nie powinna się wypowiadać na tematy, na których się nie zna. Ta osoba rzeczywiście już wcześniej dość ofensywnie i nie na poziomie krytykowała różne zdjęcia. Dyskusja obróciła się w istne pole bitwy, które na moją prośbę skończył administrator, wyłączając opcje komentowania. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego się wydarzy. Nie uważam się za profesjonalistkę, ponieważ cały czas się uczę, ale nienawidzę kiedy ktoś pluje jadem, nie mając argumentów. Grupa jest również po to, aby radzić się bardziej doświadczonych. W każdym razie już teraz mam to gdzieś i dalej będę fotografować i publikować zdjęcia. Niestety publikując cokolwiek w internecie, wiadomym jest, że jest się zawsze narażonym na hejt. Co nas nie zabije, to nas wzmocni i takie tam. Jutro szykuję się na kolejną sesję. Będzie to nie lada wyzwanie. Trzymajcie kciuki.
***
Dzisiaj był dzień gospodarczy. Poprałam, posprzątałam i trochę odpoczęłam. Miałam się dzisiaj mierzyć i zapomniałam. Zrobię to na dniach. Ponieważ nie mam wagi, jedynym wyznacznikiem czegokolwiek są właśnie cm. Odpuściłam ćwiczenia, ale dalej robię moje planki, 12 dni za mną. Dzisiaj wytrzymałam 1,5 min, co na prawdę jest świetnym wynikiem. Już wcześniej robiłam różne podejścia do planków i maksymalnym czasem było 15 sec. Chciałam znowu wrócić do jakiegoś squat challenge. Wcześniej bardzo dużo ich robiłam i mam wrażenie, że moje uda za bardzo się umięśniły. Macie jakąś fajną alternatywę dla squatów, które działają więcej na tyłek niż nogi?
Co do jedzenia, dzisiaj na śniadanie standardowo owsianka z masłem orzechowym i owocami, na obiad łosoś na sałatce. Tamten tydzień był spod znaku kurczaka, ten znowu ryby. W piątek mieliśmy w pracy lunch meksykański. Enchilada wegetariańska, tortille, burrito, sałatki z soczewicą, hummus oraz małe tortillowe chipsy. Do tego dwa rodzaje panna cotty na deser chyba na mleku kokosowym, z owocami. Mój żołądek nie za bardzo przywykł do takiego jedzenia i skończyło się to dla mnie dłuższym pobytem w miejscu, gdzie król piechotą chodzi.
***
Zaraz jeszcze wsunę coś na kolację i zabieram się za magisterkę. Czas najwyższy ogarnąć ten temat. W następnym tygodniu mam konsultację ze specjalizacji. Wybrałam architekturę krajobrazu. Mam wrażenie, że moja promotorka jest dość wymagająca, więc wolę coś przygotować, żeby batów nie zebrać. To by było chyba na tyle nowości u mnie. Nawet jeśli nie zostawiam wpisów, to staram się do Was zaglądać i dalej wspierać. Dawajcie znać, piszcie co u was.
nitram03
12 listopada 2017, 15:09Ależ dużo się u ciebie dzieje. Jak na razie musisz się uporać z bólem barku. Super że masz pasję i nie przejmuj się czyjąś złośliwością i rób swoje.
GlamPop
12 listopada 2017, 17:33Dzięki, tak będę robiła. :D A z barkiem muszę koniecznie iść do lekarza...x.x
VITALIJKA1986
12 listopada 2017, 11:13Kurde ale burze rozpetalas hahaha!:D Trzymam za Ciebie kciuki i za Twoje pasje!!!:D POWODZENIA
GlamPop
12 listopada 2017, 17:32Dzisiaj był nowy dzień i zdjęcia są mega :D Jestem bardzo zadowolona. Więcej do szczęścia mi nie potrzeba :D
aniapa78
11 listopada 2017, 19:41Ale u Ciebie się dzieje. Podziwiam że nie masz wagi. Bo ja jestem uzależniona od niej.
GlamPop
11 listopada 2017, 19:45Dzieje się, dzieje....Czasem mam wrażenie, że za dużo :D Tak na prawdę wagę zapomniałam wziąć od rodziców...-.- Mam taką, która wylicza poziom tłuszczu, zapotrzebowanie kaloryczne itd, na podstawie wieku, wzrostu, masy ciała. Jak ją miałam w starym mieszkaniu, ważyłam się non stop :D Już denerwuje mnie ta niepewność, czy kg spadły i jeśli tak, to ile :D