Długi weekend na Słowacji zazwyczaj równa się z wyjazdem do dziadków, czyli w najchłodniejsze rejony w kraju. Tak było i tym razem, a na miejscu nawet zastaliśmy śnieg. Generalnie dziadkowie są super na krótką metę, opiekuńczy, kochający i schorowani jak większość ludzi dobiegających 80-tki. Oni mówią po swojemu, ja po swojemu i jest git Różnicy kulturowej nie odczuwam. Dziadek wiecznie uśmiechnięty(złośliwie czy nie) i aktywny, babcia sporo narzeka na dziadka i swój stan zdrowotny, a później wypytuje mnie o nasze życie i obgaduje sąsiadów. Jak w domu. Zostają nam też z małym, żebyśmy mogli sami iść na gorące źródła czy gdzieś wyskoczyć na obiad tylko we dwoje, co baaardzo doceniamy. I jak zwykle dostałam jakieś ubrania, wszystko w odcieniach szarości i w rozmiarze babci, czyli moim - leżą idealnie. Chyba będę nosić. Wiecie jak to zazwyczaj jest jak się dostaje ubrania? Albo rozmiar nie ten, albo fason, albo kolor... ale babcia mówi, że dostała je od przyjaciółki z Polski, tylko nie zakłada bo praktycznie nie wychodzi z domu i nie ma gdzie, więc chyba my Polki po prostu mamy zbliżone gusta. Albo po prostu szary jest teraz modny i tyle w temacie Niestety w drodze powrotnej były takie korki, że zamiast 3 i pół godziny jechaliśmy siedem. Ale w końcu dojechaliśmy.
W wyżej wymienionych okolicznościach, jak być może się domyślacie, mój niemiecki leżał przez pełne 3 dni. Ale co się odwlecze... dziś po powrocie, rozpakowaniu gratów (musiałam dosłownie wyrzucić z niej wszystkie ubrania na kanapę, żeby zmusić się do ich posprzątania. Inaczej walizka stałaby z 3 albo 4 dni, jak to mam w zwyczaju ją zaniedbać) i gorącej kąpieli czas na niemiecki. Mąż poszedł na siłkę, ja mam czas na Rosettę. Ale jesteśmy ambitną parą, co?
Rosetta, sekcja 1/4.
Dział | 1V | 2V | 3V | 4V |
Rozdziałów łącznie | 10 | 18 | 18 | 19 |
Rozdziały zrobione | 10 | 18 | 18 | 19 |
Rosetta, sekcja 2/4.
Dział | 1V | 2 | 3 | 4 |
Rozdziałów łącznie | 10 | 18 | 18 | 19 |
Rozdziały zrobione | 10 | 8 |
Do listy zagadnień gramatycznych dziś dołączył czas przeszły i przyszły, co nie wydaje się nazbyt skomplikowane. Ale trzeba przyznać, że jest tego wszystkiego sporo. Najgorzej wciąż z zapamiętaniem odmiany rodzajnika nieokreślonego. I jeszcze bywa, że te nieszczęsne zaimki osobowe mi się mylą. Za to rodzajnik określony ogarnęłam już na dobre, yay!
A jak Wasze postępy?
MagiaMagia
20 listopada 2017, 20:19Musze sie wziac za niderlandzki, bo troche odpuscilam... a biedni Belgowie ze mna pracujay musza znosic moje wykonanie tego jezyka przez 8 godzin dziennie. Az im wspolczuje ;)
ghostwriter
21 listopada 2017, 08:54Ooo to masz super, że możesz tego języka przynajmniej gdzieś użyć i ćwiczyć. Chcąc nie chcąc się uczysz :) ja czuję się jakbym jakąś fikcję odprawiała :D
Cathwyllt
20 listopada 2017, 10:18O matko, te rodzajniki w niemieckim to w ogóle jakas masakra. Ja zawsze potrafiłam ogarnąć tylko der, die das i tyle, powtarzałam sobie, że rodowity niemiec i tak mnie zrozumie nawet jak pokręcę dem z der :P Podziwiam motywację do nauki :)
ghostwriter
21 listopada 2017, 08:56Móż mąż mówi, że szkoda mu na to czasu i je całkowicie pomija, zawsze mówi "eine" i go nie obchodzi czy jest dobrze XD ja za to jestem taka, że jak już faktycznie robię kurs, to próbuję ćwiczyć takie rzeczy.
Berchen
21 listopada 2017, 15:43warto sie troche pogimnastykowac z rodzajnikami , z czasem wchodza w krew, bo tak ciagle "eine" to jak "Kali jesc", az tak nie musi byc, hahaha, powodzenia.
Berchen
19 listopada 2017, 21:01Gratuluje zapalu , bardzo ambitni ludzie -- mnie po 7dmio godzinnej podrozy nie zagonilby kijem do nauki czegokolwiek, gratuluje i zycze milego wieczoru.
ghostwriter
21 listopada 2017, 08:55Czasem chce się bardziej, czasem mniej :) o dziwo często im jest nam trudniej i im bardziej jesteśmy zmęczeni tym bardziej się motywujemy.