Hej Laseczki!
Zakładam bloga, żeby mnie motywował. Żeby wisiał nade mną taki "niepisany" przymus wyspowiadania się z moich osiągnięć i postępów. Bez tego jakoś trudno mi zabrać się - do czegokolwiek szczerze powiedziawszy. A tych sfer życia, nad którymi trzeba pracować, trochę jest.
Otóż, poza zdrowym odżywianiem, którego nawyk akurat już sobie w miarę wyrobiłam, moim drugim celem jest nauka języka niemieckiego. Tak, tak, trochę nie przystoi poruszać problemów tego typu tematyki na tym portalu, ale co zrobić, tym też muszę się zająć, gdzieś, jakoś. A tu najwygodniej.
Czy któraś z Was też jest w trakcie nauki jakiegoś języka i szuka towarzysza niedoli?
Moją ideą przewodnią, podobnie jak było ze zdrowym odżywianiem, jest "kaizen", czyli konsekwentne podążanie małymi krokami do celu. W praktyce wygląda to tak, że zaczęłam robić taki kurs, Rosetta Stone, i chcę codziennie przerobić chociaż jeden mały podrozdział, co zazwyczaj zajmuje od 5 do 15 minut. Robię to od trzech dni, i jak już zmuszę się do otwarcia programu i zaczęcia chociaż jednego małego podrozdzialiku to zawsze zostaję na dłużej. Tym sposobem zrobiłam już nie 3, a 22 podrozdziały Dobre? Dobre. Zdarza się, że na 10 minut utknę na jednym słowie, bo program nie zalicza mi wymowy, ale staram się, żeby jakoś to szło. Najważniejsze to się nie zatrzymywać, nie blokować. Bardzo polecam tą filozofię nauki.
Słucham też muzyki niemieckiej i trochę czytam tłumaczenia, ale to tylko dodatek. Podstawa to dla mnie nauka wymowy, bo w porównaniu do tego ile potrafię zrozumieć bardzo mało jestem w stanie powiedzieć i to naprawdę niewyraźnie. Dlatego zdarza się, że mówię do siebie jak z lekka opętana i ćwiczę "Auf Wiedersehen" przez 15 minut, bo to dla mnie jeden z najtrudniejszych zwrotów
Szukam znajomych, który niekoniecznie uczą się języka, ale wystarczy, że czasem zajrzą, napiszą coś, dadzą znać, że żyją.
Miłego dzionka!
duzaDI
21 września 2017, 22:05też myślałam o nauce języka ale nie wszytko na raz , a dobra ta metoda , może taka informacja się przyda na przyszłość
ghostwriter
22 września 2017, 08:34A czym innym się teraz zajmujesz?
duzaDI
22 września 2017, 17:46moje nowe stanowisko mnie tak pochłonęło że stałam się znerwicowanym wielorybem Powoli się stabilizuje i na razie kolejnym krokiem to dieta a potem ruch
Cathwyllt
21 września 2017, 14:15Ja się chętnie przyłączę! Co prawda niemieckiego się uczyłam w szkole i na studiach, razem z 8, może nawet 10 lat, ale nigdy go nie lubiłam, nigdy się nie przykładałam i w sumie jedyne co potrafię teraz powiedzieć po niemiecku to, że zepsuł mi się zegarek. A tak sobie coraz częściej ostatnio myślę, że jeden język to słabo, a skoro jakies tam zakopane głęboko podstawy niemieckiego już mam... I tez mi do głowy Rosetta przyszła :) Tak więc życzę nam powodzenia i trzymam kciuki za Twoją dietę :)
ghostwriter
22 września 2017, 08:36Ja angielski znam płynnie, drugi język mam też tak "zakopany", a teraz mam w głowie perspektywę, że być może przeniesiemy się do Austrii lub Niemiec, więc próbuję się tym motywować. Wychodzi jak to w życiu, czyli różnie, ale zawzięłam się.
Cathwyllt
22 września 2017, 10:56Jak się człowiek zawezmie to wszystko zrobi. Moja znajoma w rok nauczyła się sama hiszpańskiego, wyjechała na erazmusa do Hiszpanii, potem do Meksyku i w meksyku już została, teraz mówi po Hiszpańsku lepiej niż po angielsku. I nawet przyszłego meksykańskiego meża sobie przygruchała :)
ghostwriter
22 września 2017, 11:10Tak to fajnie, jak ma się cokolwiek wspólnego z danym krajem lub samym językiem to idzie o wiele szybciej, motywacja też całkiem inna. Najgorzej to tak "na sucho" i nie mieć okazji odbyć prawdziwej rozmowy z osobą biegle posługującą się językiem. Trochę jak ja mam z niemieckim teraz. Ale wszystko do zrobienia, to tylko kwestia czasu :)