Dzień 10 właśnie się zaczął. Po 9 (dzisiaj rano) waga 61,9 kg (od wczoraj -0,6 kg) szok, ale to chyba przez zapiernicz w pracy, bo żadnego innego powodu nie mogę znaleźć. Jem tak jak wcześniej, nie ruszam się sportowo, bo nie mam czasu i siły, więc chyba nerwy i zasuw. Na dodatek dzisiaj dostałam @. Nigdy dotąd w tygodniu przed @ nie schudłam - było dobrze jak udało mi się utrzymać wagę, a tu patrzcie surprise...
Córcia po zabiegu, już bez wyrostka, jak dobrze pójdzie to dzisiaj ją wypiszą, a jutro będzie mogła zdać ostatni egzamin maturalny.
Jeszcze 4 dni bez grzeszków. W poniedziałek muszę zgrzeszyć. Umówiłam sięjuż z małą na lody. Ona jest strasznie nieszczęśliwa, że ja nie jem słodyczy. Ciągle stara się wepchać mi coś do ust. Więc jej obiecałam w poniedziałek duuuuże lody. We wtorek też będę grzeszyć - urodzinki, więc grill i czerwone winko. A potem zobaczę ile jeszcze mi brakuje do celu. Cel 60, ale wiadmo apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc 60 to górna granica, czyli poranne ważenie powinno pokazywać tak pomiędzy 58 a 59. I to byłoby suuuper.
Już nie mogę się doczekać 11.06. Przyjeżdża wtedy do mnie psiapsióła jeszcze z liceum. Nie widziałyśmy się od dobrych kilku miesięcy, i nawet nie wie ona, że sięodchudzam. Już sobie wyobrażam jej minę....hihihi
kropka4x4
29 maja 2009, 10:56Jestem w szoku !!! W pół roku 26kg??? Jak Ty tego dokonałaś??? Podziwiam wytrwałośc i samozaparcie !