Państwo młodzi niech żyją!!
Niech żyją!!
I się z nami napiją!
I się z nami napiją! Bęc!
Rzadko bywam na weselach. Ale tym razem obecność była obowiązkowa. W końcu ślub Siostry nie zdarza się co dzień. Sto lat Kochana Siostrzyczko na nowej drodze życia! Sto lat na nowej drodze życie, Od Dwóch Dni Oficjalny Szwagrze!!
Przydzielono mi przy okazji ślubu i wesela tyle funkcji, że wystarczyłoby na kilka osób (jakby dobrze dzielić, to może nawet na dziesięciu). Podstawowa funkcja jaka przypadła mi w udziale była oficjalna i wcześniej zapowiedziana. Byłem świadkiem. Ale zaraz potem okazało się, że mam jeszcze kilka innych zadań do spełnienia. Jakiś czas przed ślubem zostałem poproszony o przeczytanie tekstów podczas Mszy. Potem okazało się, że jako świadek mam idąc za Młodymi wnieść do kościoła dary mszalne: chleb i wino. I położyć je na bocznym ołtarzu. OK. Przed samą Mszą zostałem poproszony dodatkowo o przajście się z tacą po kościele (kościelny nieobecny, a wytypowani "ochotnicy" deklarowali, że prędzej uciekną z kościoła niż się odważą). Potem nie miałem żadnych ważniejszych funkcji, aż do północy, kiedy z zaskoczenia "obdarowano mnie" funkcją kierowcy, który miał odwieźć kilka osób do domów.
Poznałem kilkadziesiat osób z rodziny szwagra (może kilka osób pamiętam z imienia?). Miałem okazję porozmawiać z dawno niewidzianą rodziną. Trochę potańczyłem (obiektywnie - bardzo niewiele, subiektywnie - nie pamiętam kiedy ostatnio tyle tańczyłem). Przejechałem ponad tysiac kilometrów. Poznałem kilka ciekawych osób (w tym kandydata na drugiego szwagra). Objadłem się potężnie. Załatwiałem "chleb z krzyżem" w piekarni i szukałem na stacji gościa-cudzoziemca, którego miałe odebrać, a który wysiadł jakieś 30 km dalej. Pomiędzy to wszystko "wcisnąłem" kilkadziesiąt minut na realizację jednego z moich marzeń - ale o tym już w następnym wpisie - gdy przyślą mi zdjęcie, którymi się będe mógł pochwalić..
MAMWIAREWSUKCES
21 listopada 2011, 21:41NO,NIEŹLE!MIAŁEŚ WIĘCEJ FUNKCJI NIŻ PAN MŁODY!ALE WIDAĆ,ŻE ZABAWA BYŁA PRZEDNIA!POZDRAWIAM.