Bieganie: 90km, 12x, w tym: 2 biegi (5 i 10km), 6 biegów "pod górkę"..
Basen: 10x (z tego 9 razy z rodziną, zaledwie 1x pływanie).
Rower: 4x
Wyjścia w góry: 2 spacery 3h (z dziećmi), jedno wyjście na bunkry (z córką i szwegrem) 7h.
Aero: 1 x, Kobudo (bo) - pół treningu + kilkuminutowe przypomnienia.
Inne: Wakacje ze znajomymi, spotkanie z Trikolor podczas biegu Homolan, jedna "powódź", zebrane dwa pojemniki jeżyn (oj gryzły komary podczas "zbiorów").
Zaczynam mieć stracha przed rzeźnikiem: Tam trzeba zrobić jednego dnia., tyle co teraz biegam przez miesiąc...
czerwonaporzeczka
3 sierpnia 2011, 12:02Dlaczego 10 tygodni w 5 tygodni? Żeby się zmotywować. Żeby sobie udowodnić, że potrafię. Żeby już wreszcie dojść do dłuższych biegów i wrócić do zeszłorocznej formy zamiast robić marszobiegi przez 2,5 miesiąca i ciągle pamiętać, że rok temu byłam już dalej, mogłam więcej a teraz cały czas gonię samą siebie i naprawiam to co schrzaniłam... Co potem? Bieganie. I więcej biegania. I liczenie tras w kilometrach...
czerwonaporzeczka
2 sierpnia 2011, 21:20Hej, dzięki, rozumiem Twój przekaz, choć nie wiem czy Ty do końca rozumiesz mój... nie mam zamiaru skończyć planu i przestać biegać. Plan jest po to, aby to bieganie rozpocząć. Chcę dojść do 30 minut czystego biegu i tego się trzymać, ale aby tak się stało, trzeba małymi krokami to osiągnąć. Dlatego mówię o postępach, dla mnie stopniowe zmniejszanie ilości marszu a zwiększanie biegu ma ogromne znaczenie. Nie byłabym w stanie przebiec 30 minut od razu, każdy osobny trening to walka ze samą sobą, pokonywanie słabości i udowadnianie sobie, że można więcej :)