Wczoraj byłem biegać. Bieg spokojny - czas trwania nieco ponad dwie godziny. Wracam do domu. A tam cała rodzina na mnie czeka.. Żona z troską (brzmi lepiej niż: "z wyrzutami") pyta: "gdzie byłeś tak długo?". Synek chwyta mnie za palec i ciągnie spoconego do kuchni krzycząc: "TAATAAA! AM, AM.. ". Co jest? Mały ciągnie mnie i wskazuje na piekarnik.
Okazało się, że zaraz po moim wyjściu żona chciała upiec frytki. Tylko programator w kuchence nie zadziałał i nie dało się właczyć piekarnika. Podobno przez ponad godzinę synek stał pod kuchenką, pokazywał na surowe frytki i płakał "AM, AM".. To nic, że było mnóstwo innych rzeczy do jedzenia. On chciał frytki i już.. A paskudny ojciec biegał w tym czasie po lesie.
didi19
23 marca 2010, 10:07dziękuje... ale mimo biegania to nie można tak węglowodanami się objadać .. dlatego dziś już spokojnie będzie. A ja Tobie gratuluje wytrwałości- 2h ..nono:) nieobecność w domu usprawiedliwiona:)