Przy okazji rozważań z Angela104 pt. co mnie może zmotywować do rzucenia słodyczy, zadałam sobie podstawowe pytanie: Dlaczego chcę schudnąć???
Chcę nosić rozm. 36? Nie. Idę na wesele/biorę ślub i chcę oszałamiająco wyglądać? Nie (bo az tak źle nie wyglądam). Mam złe wyniki badań, jestem poważnie chora? Nie. Ostatnio bardzo przytyłam i mój chłopak nie może na mnie patrzeć? Nie. Zajmuję 2 miejsca w autobusie? Nie. Męczy mnie wchodzenie na 4 piętro? Nie.
Pytania można mnożyć, a odpowiedzi będą brzmieć Nie. Jedynym powodem jest to, że to mnie nie do końca podoba się moje ciało i dla siebie samej chciałabym zrzucić 5-6 kg. Teoretycznie, jeśli bym się zawzięła, to spokojnym tempem osiągnęłabym to w 1,5 miesiąca. Ale niestety w praktyce od roku nie mogę schudnąć choćby 2 kg. Udało mi się w rok zrzucić ok. 10kg i koniec, ani pół kilo więcej...
Ja wiem, że słodycze to sam cukier, niezdrowe itd. Ale jak zjem sobie jakiegoś cukierka czy dwa, to od razu czuję się lepiej.
Wiem też, że zajadam stres. Chudnąć przestałam w momencie, gdy rozstałam się z chłopakiem, czyli rok temu właśnie. To też jest złe, ale jakoś nie czuję wyrzutów sumienia. Dzisiaj zjadłam 2 białe michałki, które niespodziewanie dostałam i drożdżówkę, którą świadomie kupiłam sobie na drugie śniadanie.
Poza tymi wybrykami naprawdę jem zdrowo. Dzisiaj np. na śniadanie zjadłam ciemną bułkę z domową pastą z kaszy gryczanej i pieczarek, do tego pomidor. Na obiad mam kuleczki szpinakowe z makaronem. na jutro może zrobię placki marchewkowe.
Trzeba mieć jakiś cel, bo wtedy łatwiej jest osiągnąć pewne rzeczy, ja póki co tego celu nie mam. Nie wiem tylko czy jest mi to wszystko potrzebne.
xoxo Vitalijki