Wiec ostatnie dwa tygodnie baaardzo sie staralam byc grzeczna i jesc tak jak sobie postanowilam i ruszac sie i wogole ale... no walsnie ale (wymowki wymowki wymowki :P) napierw mialam grype wiec caly tydzien w silowni do tylu :( do tego tlusty czwartek (paczek) dwie imprezy frimowe (ciasta itp) no i jeszcze na walentyki moj meszczyzna zrobil pyszne tiramisu (bomba kalori lepiej nie myslec) i jak ja mialam odmowic... do tego wino za duuuzo wina wiec puste kalorie na calego... nie tak to mialo byc no ale ku mojemu zdziwnieniu kg leca moze nie jakos experesowo ale zawsze leca.
Wazde sie raz a tygdniu (niedziele rano) i dzisiaj bylo 75.8kg (poczatakowe 78kg) wiec minus 2.2kg w dwa tygdnie co uwazema ze super rezulat bioroac pod uwage ze grzeszylam baaaardzo....
zamiast postanowionych 1500kcal na dzien srednia zz 14 dni mi wyszla 1780kcal z czego 24% bialko 30% tluszcze 46% weglowodany (wiem wiem moglo byc lepeij).
oby do konca lutego jakos to lepeij wygladalo. W poniedzialek pierwsza sliownia po grypie wiec nie zbyt intesywnie bedzie a dzisiaj jeszcze reszta tiramisu to skonczenia :P ciezkie zycie na diecie :(