Po raz kolejny wpis mało związany z dietą - ale ostatnio u mnie to norma. Jest wrzesień - 9 miesięcy minęło - a już śmiało mogę powiedzieć, że to najgorszy rok w moim życiu. Chociaż miało być zupełnie inaczej - w kwietniu upragniona ciąża a już w maju szpital i zabieg - ciężko było dojść do siebie - ale podnoszę się i walczę - wierzę, że w końcu nam się uda. Pod koniec sierpnia mój ukochany kocurek źle się czuję, nie chcę jeść, ma gorączkę i widać, że coś go boli - po wizycie u weterynarza, pobraniu krwi i zrobieniu usg - wyrok - nowotwór. Ryczałam przez dwa dni - bo jak można pogodzić się z tym, że twój najlepszy przyjaciel, z którym żyjesz 11 lat pod jednym dachem jest tak poważnie chory? Ale walczymy i nie poddamy się - jest po operacji - usunięte 4 cm jelita - codzienne wizyty u weterynarza, antybiotyk, przeciwbólowe - a od paru dni wprowadzone sterydy - które postawiły kotka na nogi, apetyt wrócił - ale cholernie się boję, nie wiem co będzie za parę dni/ miesięcy - jedno jest pewne, nie można pozwolić, żeby cierpiał. Obym mogła jak najdłużej być z moim przyjacielem.
Moje słoneczko
grubasek9324
9 września 2017, 19:56Śliczny kotek.... Też by mi sie serce kroilo jak by mój pupil tak cierpiał... Dużo zdrówka dla cici
Monika123kg
9 września 2017, 16:48Niech kociak nabiera sił :)