Niedziela. Miałam być dzisiaj od rana na wykładach, ale uznałam że skoro mam notatki to nie muszę i pouczę się na ten nieszczęśny poś. Akurat. Jakoś nie szło mi wkuwanie ustawy no więc stwierdziłam, że ten jeden raz mogę sobie odpuścić. W rezultacie pojechałam na jedne ćwiczenia i niestety mam wiele do nadrobienia i to sama. Trzeba było jednak iść na ten nieszczęsny poś.
Moje menu:
Śniadanie: wrzuciłam do bułki z sezamem wszystko co miałam w domu: pomidor, ogórek, parówkę z piersi kurczaka, plasterek sera żółtego. Następnie wsadziłam do mikrofali.
II śniadanie: pominęłam
Obiad: ziemniaczki + kawałek pieczeni + sałata z gęstym jogurtem
Podwieczorek: mama skusiła mnie na ciasteczka i kawę :)
Kolacja: nie zdążyłam zjeść bo w domu byłam około 22.00
Miała być na jakieś fajne wyjście, a na razie wisi w szafie.
augenblick
3 kwietnia 2012, 18:28moja droga ale te ciasteczka są piękne:)