No więc (wiem, nie zaczyna się od więc). Więc... dziś dzień rozpustny. Pierwsza środa tego tygodnia. Dzwoni Robal, że ogrzewa piersi. Już miałem nadzieję, ale okazało sie, ze wyjęła je z zamrażalnika. I nie swoje, a kurczacze.
I mówi jakoś bez przekonania, ze będzie z tego tworzyć obiad.
To mówię Jej, kochanie, Ty fatalnie gotujesz! kupmy coś w makdonaldzie, tak dawno nie jadłem makdonalda, tak tak, zróbmy to, proszę proszę proszę.
Na to Robal mówi, że nie nie, nie będzie jadła makdonalda, bo właśnie wbiła się w spodnie z czasów, kiedy była młoda piękna i inteligentna i nie zamierza tego zaprzepaścić.
No mówię kochaaaanie, zooobacz, taka kanapka, takie fryteczki... a ta nic, niewzruszona...
Skusiła się dopiero, jak makflara obiecałem...
Oczywiście to wszystko w ramach świętowania sukcesu wejścia w stare spodnie oczywiście...
I teraz jeszcze mi sugeruje, żebym Ją namówił na dalszy ciąg rozpusty... coś wspominała o napojach procentowych...
A wiadomo, że to zło...
Więc niech sama przyniesie... jak Ewa Adamowi jabłko w raju...
Bo to zawsze kobiety są winne!
Agutka2014
7 lipca 2014, 14:24ale mi się wesoło zrobiło:)
Ahnijaa
24 marca 2014, 06:22No więc... (Hihihihi) czytam Twój pamiętnik od jakiegoś czasu i za każdym razem mnie rozbawiasz :-) wszyscy powinni do Ciebie wpadać jak mają gorszy dzień :-))) pozdrawiam :-)
Siwa79
19 marca 2014, 20:55Rozwalają mnie na łopatki te Twoje wpisy!!!:)))))
creeda
19 marca 2014, 20:33No matko bosko i wszyscy (nie)święci... ;D
gadzinka
19 marca 2014, 20:07Zapomniałem dopisać, że wszelkie wydarzenia i osoby są fikcyjne i takietam :)
Monyqu07
19 marca 2014, 20:06Oczywiście kobiety winne heh :) a kto namawiał do złego tym razem? Czyżby nie Adam ? :) :D ale spoko ja mam tez dzień rozpusty nawet drugi :D