Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
oddajcie moją kolację!
25 maja 2006
Wróciłem dziś z pracy później. W sensie musiałem zostać do końca pracy, co nie jest u mnie zbyt normalne. Zajechałem do sklepu, nabywając drogą szamotaniny i kupna udka kuraka. W sumie nie wiem czy udka, nie chce mi się wstawać i iść do lodówki. Takie kawałki nogi z samego końca od ziemi. O tyle fajne, że łapie się takie coś w dłoń za pałkę wbija się w to zęby ( jesli się je ma ) i ssie! Doprawiłęm jak bozia przykazała vegetami, ziołami prowincjonalnymi, się znaczy prowansalskimi i czosneczkiem. I na grila HOP! w międzyczasie rozmawiałem telefonopatycznie z ROBALEM, który nakazał mi zrobieenie sobie sałatki. Z uwagi, że była daleko, miałem pełen dostęp do lodówki.
Znalzałem pomidora, kapustkę pekińską kukurydzę i cos jeszcze, zalałem sosem winegret i pilnowałem pałek. Jak zwykle wyszły mniam ( skromność nade wszystko ) Wciamkałem je z sałatką a następnie... skierowałem się na poadasiowanie pod kołderką zanim ROBAL nie przyjdzie. Na kolacje mieliśmy iść do PIZZERII.
Znaczy obiecałem to ROBALOWI. Najpierw nie chciała, ale obiecałem, że idziemy na sałatki, to zrobiła się bardziej uległa. Choć raz. O 20 się MAŁPISZON przytargał z roboty z informacją, że w sumie nie jest głodna i w sumie to nie musimy iść jeść. Nie to nie, sałatki bez, będzie kiedyś chciała...
Zapoznaliśmy się z jakimś bzdetnym filmem, nastała godzina 22 a ja bez kolacji. Znaczy, zostałem bezczelnie jej pozbawiony. W związku z tym, kategorycznie protestuje! za dzisiejszą kolację, wypije SOK. Jeśli jakiś w tym domu znajdę...
Ponadto przyszedł sąsiad. Mówi, że jutro impreza w garażu jest, że mamy przyjść. Znaczy jutro nadrobimy z ROBALEM to, co straciliśmy przez tydzień. Nic w przyrodzie nie ginie, a kto pije nie ma robali, czy jakoś tak. Ostatnio na takiej garażowej imprezie ROBAL ze smakiem spałaszował kaszankę, czym mnie zaszokował maksymalnie. Ciekawe czym teraz mnie zaskoczy. Ide spać na głodnego, będą mi się zdechłe wróble śniły zapewne... i dmuchane borsuki...
ewikab
27 maja 2006, 09:57A co z dietką???? Nie pękaj - ja wczoraj zjadłam tuńczyka z kukurydza i majonezem, pychotka :)) Miłego dnia
kawuka
26 maja 2006, 21:09śniły Ci się te dmuchane borsuki?bo mi się ostanio hefalumpy śniły.poważnie.stara jestem,a takie rzeczy mnie jeszcze dopadają...
kate505
26 maja 2006, 18:32będę zaglądać, bo Twój pamiętniczek powala na kolana:) dzisiaj w pracy omal nie zdradziłam się, ze robie to czego nie powinnam jak przeczytałam o zdechłych borsukach;))))))))))), trzymaj tak dalej, masz talent literacki, życzę by odchudzanko przyniosło pożądane efekty!!!
beacia41
26 maja 2006, 11:40zamienić sie w stypę:), no bo jak tak z przyjacielem zaczniecie skutecznie zapijac tego ROBALA to murowane że zostaniesz wdowcem:))) a te dmuchane borsuki to rozumiem że bez podtekstow i dwuznacznosci ;)))