Od poczatku kochane-czyli od środy.Wstałam wtedy zdenerwowana i jak na złość czas rozprawy sie przesunął o 30min,a takie czekanie na dodatek z nadąsanym ex przed salą nie jest niczym przyjemnym.W dodatku nawalał mi znów kręgosłup i bolało jak diabli.
No więc mój ex złożył wniosek o odroczenie mojego powództwa o podniesienie alimentów.
Podługim targowaniu stwierdził,ze 350 to najwiecej ile mógłby dać na córkę.Ja obstawałam przy 500 choć we wniosku miałam 700.Miał zaświadczenie o zarobkach i miał jakieś śmieszne kwoty 1100-1200 i czasem 1500-trochę mi się nie chce wierzyć bo jeszcze 1,5 roku temu dużo w prawdzie pracował nadgodzin ale miał najmniej 1580 a zimą w sezonie ponad 2200-2500,ale wiem też że firma jego upada i produkcję już zamknęli a on pracuje w serwisie naprawczym przy kotłach CO.Wiem też że jak tylko się da robi fuchy,ale na papierku tego nie ma.
Koniec końców sędzina poddawała kolejne kwoty pod dyskusję-czyli 380-400-420-430,no i się z córką zgodziłyśmy na te 430 co wywołało w tatusiu furię,bo 180więcej co miesiąc i jeszcze ma nadpłacic za maj .Podobno córka wchodząc po schodach do naszego mieszkania minęła się z rozwścieczonym i warczącym tatusiem który na dobitkę trzasnął drzwiami.Pewnie był po pozyczkę u rodziców.
Ale ta sprawa juz za mną -wie ze jak nie zapłaci nie zawahamy się użyć komornika-hihi więc teraz powinien być potulny-niech dorabia jak ma mało-jakoś nie pochwalił się przed sądem kredytami do spłacenia tylko że niby na mieszkanie które musiał wynająć(wcale nie musiał ale jak chce mieszkać z Ewunią to facetem chyba jest i niech kombinuje.Trudno życie na dwa domy kosztuje.
Czwartek popracowałam a wieczorkiem zapakowałam malutki plecak i torebkę tekstylną ,a rano ubrałam się na sportowo i kierunek Kraków obrałam.
Do Katowic zajechałam autkiem,a dalej busikiem.
Niestety po powrocie okazało się,że mam do zapłacenia za parkowanie na placu miarki,ale nigdzie tabliczki nie zauważyłam-na szczęście to tylko wybrane godziny sa płatne po 1,50 pierwsza godzina a nastepne po 1,80,więc mam 2 dni po 12,80 -no trudno,ale i tak byłam zadowolona że miałam gdzie stanąc niedaleko dworca.
Z dworca w Krakowie odebrał mnie Romek-zajechaliśmy do niego do domu przedstawił mnie swojej mamie(miła osoba 80-cio letnia)Zażartowałam,ze sdrowie widac dopisuje bo mamusia pali-hihi
Wypiliśmy kawusię pogadaliśmy a że obydwoje jesteśmy gaduły trochę nam zeszło.
Potem pojechaliśmy na Kazimierz-dawną dzielnice żydowską ,która staje się pomału drugim starym miastem takim centrum rozrywki i spacerów dla turystów.
Urocze uliczki i zakatki,ale musiałabym tam jeszcze być sama kiedyś bo w towarzystwie Romka wypadało być bardziej z nim i patrzeć na niego jak do mnie mówił.
Przypadlismy sobie do gustu on jest w moim typie choć niestety łysawy a ja tam włosy lubię,ale szczupły i wysoki taki jak lubię,no i dowcipny i rozmowny.
W piatek niestety musiał po 7 rano wyjechać do pracy(bo prócz przewozu osób -głównie nocami jeździ naprawy hydrauliczne i inne robić a czasem jakieś budowlane roboty.
Wrócił dopiero po 13,bo niestety nie było jak przewidywał,czyli korki wpierw go zatrzymały a potem jakiś zamek mu się popsuł i musiał wpierw naprawić zanim założył.
Po obiadku nie wychodziliśmy nigdzie bo trzeba się było nagadac i poprzytulać,ale znów po 15 na dworzec odwoził znajomą na pociąg do Kołobrzegu i nie chciał się spóźnić przez te korki-źle się jeździ po Krakowie i nieźle się denerwowałam jak jeździł agresywnie pomiedzy samochodami albo jak poganiał maruderów siadając im na tzw dupie z rozpędem.
Potem jeszcze spędziliśmy miło wspólne ostatnie chwile i przed 20 odjeżdżałam z dworca busem do Katowic.
Na pewno sie jeszcze spotkamy jak tylko znajdziemy czas wspólnie,moze tym razem on mnie odwiedzi jak będzie na śląsku u swoich synów i będzie mógł zostać na noc na co nie często może sobie pozwolić.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
dziewiatka9
29 maja 2011, 17:14Od dwudziestu pięciu lat jestem szczęśliwą mężatką, ale jak czytam to co napisałaś to ci zazdroszczę, bo już nie pamiętam takich fajnych chwil z facetem....mój mąż niestety nie jest gadułą ,a ja jeszcze mniej gadam ....ale pamiętam czasy gdy nie mogliśmy się nagadać.....i w ogóle,,,,to moje życie jest za bardzo życiowe.....Pozdrawiam