Tak jak w temacie - moje ciałko się zbuntowało. Kilogramy nie spadają, tylko wzrastają, nie mówię o jakichś ogromnych ilościach. Kilka dziesiętnych. 65,1-65,7 I tak się waha dzień w dzień inaczej. Jak spadło dziesięć kilo, to już niżej spaść nie chce. Jestem załamana. Zmieniłam ponownie ćwiczenia, bo poprzednie stały się już dla mojego organizmu rutyną. Te obecne męczą niemiłosiernie z czego jestem zadowolona.
Ale tracę powoli motywację, żadnej zmiany nie widać od osiągnięcia celu. A jeszcze ciągle pracuję, dzień w dzień, bez dnia wolnego. 15 dni już. Organizm jest wykończony..