Przywykłam że w pracy w barze menagerka robi wszytsko, nie tylko papierki i zarządzanie, ale też to co jest na bieżąco potrzebne od obsługi klienta, przez gotowanie do zmywania naczyń, a jeśli widzi że ktoś potrzebuje pomocy bo jest nawał pracy to sama podchodziła lub mówiła komuś żeby poszedł gdzieś pomóc. A tu szanowny pan manager się obija i ma wyrąbane. On sobie rączek nie pobrudzi. Dziś naprawdę miałam nawał pracy, nie miałam nawet kiedy pozbieracz naczyć w sali nie mówiąc już o pomyciu ich czy wytarciu stolików, z ledwością wyrabiałam z wydawaniem zamówień. A manager, jak w końcu skończyła się kole i zaczęłam ogarniać naczynia z sali i zmywak, przyszedł i powiedział że mam poprosić pomoc kuchenną żeby ogarnęła naczynia, a sama poszła posprzątać salę. Dobił mnie też, że jak posprzątałam już i zaczęłam uzupełniać produkty w barze, podszedł do mnie i poprosił żeby nałożyła mu obiad - przepraszam, ale nie mógł tego sam zrobić?! Chyba wydział że jestem naprawdę zajęta. Naprawdę mnie zirytował, zamiast sam zakasać rękawy lub od razu poprosić pooc kuchenną żeby mi pomogła, gabił się w monitorung jak się męczę. Bardzo mi się to nie podoba. Szanowny pan manager jest do D**** . Więc czuje że przynajmniej ja długo tam nie zagoszczę.
Co do wagi po wczorajszym głodzie to poszywbowała o pół kilo w górę, ale nie jest źle, trzymam się.
Dzisiejsze menu - mniej niż wczoraj bo nie było za dużo czasu na jedzenie
śniadanie - kanapka z nutellą
II śniadanie - szklanka jogurtu pitnego i banan
obiad - 3 naleśniki kupnione w markecie (nie miałam czasu ani siły zrobić wczoraj obiadu)
podwieczorek - koktajl truskawkowy i gruszka
kolacja - sałatka z uszkami i kilka łyżeczke bitej śmietany
Aktywność fizyczna - 30 min basen - zaczynam organizować się na basen i naprawdę zaczynam to lubić, po 12 h w pracy jest to idealna chwila wytchnienia