Już mniej wiecej wiem co mi jest, no przynajmniej jestem na dobrej drodze do określenia tego (mam pasożyta albo alergie pokarmową,rozstrzygniecie za tydzień), ale nie jest to żadna poważna choroba, vktóra wymagała by szpitalnego leczenia. Więc dziś postanowiłam porozmawiać z moją mamą o zmianie mojej pracy (ona mnie utrzymuje,więc w tej kwesti niestety muszę liczyć się z jej zdaniem). I niestety o ile jakoś by przebolała rzucenie przeze mnie pracy w biurze z umową o prace na stałe, o tyle nie spodobał się jej pomysł powrotu do baru na umowę zlecenie. Wiem, powiecie, że zwariowałam, że dla umowy zlecenie chce rzucić umowę o pracę. Ale naprawdę nienawidzę pracy w biurze, rzygam już nią (w ostatnim czasie dosłowne). Nienawidzę pracy przy komputerze, z dokumentami i zerowym kontaktem z klientem. Nienawidzę, nosi mnie po prostu, a na samą myśl, że mam tam spędzić kolajną godzinę już jestem chora. Nie wyobrażacie jak mi się tam dłużą minuty, cztery godziny w tej pracy są tam całą wiecznością. Już naprawdę wolała bym harować w barze codziennie po 11 h niż spędzić w biurze jeszcze choćby godzinę. Ale niestety, mama postawiła mi warunek, że jeżeli wrócę do baru to ona przestaje mnie utrzymywać. A ja nie jestem jeszcze na tyle samowystarczalna finansowo żeby samej się utrzymać. Więc kompromis jest taki, że jeżeli znajdę inną pracę (może być w gastro i na pewno będzie) z umową o pracę to mogę rzucić pracę w biurze. Więc pierwszych 7 CV wysłane, jutro będę dzwonić jeszcze do jednego punktu gastronomicznego na moim osiedlu - może mnie przyjmą i mam nadzieje, że praca też będzie w porządku.
Dzisiejsze menu - przed popołudniową wizytą u lekarza była dieta "o chlebie i wodzie", a potem piersze próby wprowadzenia warzyw do diety
śniadanie - kanapka z masłem, herbata z cukrem
II śniadanie - batonik zbożowy, herbata z cukrem
przekąska - 2 szklanki wody cytrynowej i wafel ryżowy
II przekąska - 2 ciasteczka
obiad - kanapka z masłem
podwieczorek - mała sałatka warzywna, kawa z mlekiem
przekąska - mała sałatka warzywna
kolacja - kuskus z warzywami, małe principolo
Wyszło dużo posiłków, ale mało kalorii bo niecałe 1200 kcal. Od jutra będzie więcej, musze sobie to wszytsko jeszcze tylko zaplanować.
Zapraszam do zagadki z kalorycznością batoników
FlorentynaKonstancja
8 kwietnia 2016, 21:02moja droga, jak zapewnę przeczytałaś wychodzę z diety o chlebie i wodzie po problemach jelitowych, co oznacza że do produktów zbożowych (czyli jak ty to nazwałaś węgli) stopniowo wprowadzam kolejne grupy składników, zaczynając od warzyw.