To wcale nie koniec chorowania, bo lekarz nadal nie wie co mi jest. Jak tylko odstawiłam nikurofuksadyz (lek przeciw biegunkowy, działający na wirusy w jelicie) to dosłownie umierałam w toalecie. Jutro badanie krwi i zobaczymy co dalej. Tymczasem lekarz zalecił mi dietę o chlebie i wodzie :( poważnie, mam przeżyć do następnej wizyty na tych dwóch rzeczach :( A MI tak chce się jeść. Serio, chciała bym móc zacząć normalnie jeść i nie bać się, że coś będzie mnie bolało. Chciała bym też wrócić do normalnego życia, siłowni i nie bać się, że będę zwijać się z bólu wieczorem. Żyje w ciągłym stresie, że ten ból powróci. Na razie udało mi się nacieszyć pierogami z truskawkami domowej roboty na obiad - taka ostatnia wieczerze.
Dzisiejszy jadłospis
śniadanie - kanapka z dżemem, kakao
II śniadanie - jogurt pitny, batonik zbożowy
obiad - 5 pierogów z truskawkami
podwieczorek - danio kokosowe, banan
kolacja - mała porcja zupy pomidorowej z ryżem i skibka chleba z masłem
Na oko 1500 kcal, chyba.
Aktywność fizyczna
Narazie karnet na siłownie zawieszony, bo i tak nie mam siły ćwiczyć. Ale staram się być aktywna w ciągu dnia. Umyłam dziś samochód na myjni automatycznej (jeszcze go doszoruje w sobotę), lepiłam pierogi (wyrabianie i wałkowanie ciasta wcale nie jest takie proste), sprzątałam kuchnie i łazienkę. Był też 1,5 h spacer po osiedlu z koleżanką. Tak więc prawie nie siedziałam przez cały dzień.
Od jutro tylko chleb i woda :( nie dość, że odstawiłam moją ukochaną kawę, to teraz nawet jeszcze z kakao muszę zrezygnować - buuuu :(
A ty link do zagadki z kalorycznością batoników