Tak sobie ostatnio myślę, że dużo łatwiej jest być wegetarianką na diecie. Wegetariańskich fast foodów jest dużo mniej i dużo trudniej je znaleźć. Nie kusi mnie też zapach smażonego mięsa, nie tęsknie za tłustym kawałem mięsa, schabowym w panierce. Niewiele mogę zjeść w restauracjach typu McDonald, KFC czy piccolo. I łatwiej mi przychodzi też dokonywanie zdrowych wyborów. Choć oczywiście gdy mijam piekarnie lub moją ulubioną kawiarnie Starbucks wzdycham z tęsknoty za ukochanym ciastkiem i piernikowym latte z bitą śmietaną i posypką. Ehh, rozmażyłam się ... ha ha. Wracamy do rzeczywistości.
A wy jak uważacie? Łatwej być wegetarianką czy mięsożercą na diecie?
Treningi: 30 min workout z Chrisem i 40 min zumby w domu
Menu:
Śniadanie - kanapka z żółtym serem
II śniadanie - 2 kiwi i banan
obiad - łosoś z pieczonymi ziemniakami i surówką
podwieczorek - jogurt naturalny z płatkami
kolacja - sałatka z surimią
Dobrej nocy kochani :*