Ok, poranny trening jak zawsze zaliczony. Wieczorny również. Ciągle czekam na informacje z pracy o multisporcie, więc wciąż bez karnetu. Miałam iść na basen, ale cóż wyszło jakieś podrażnienie na szyji, więc i basen muszę sobie odpuścić. Dopiero jutro wizyta u dermatologa. A w międzyczasie ćwiczę w domu. Nie jest to jednak to samo co w klubie. Brakuje mi ten energii która panuje w klubie i mojej zakręconej trenerki. I mimo że jestem w stanie zmotywować się do treningu to czuje, że jest od dużo mniej intensywny od tego który wykonywałam w klubie. I jakoś tak ciężej się ćwiczy.
A wy co o tym myślicie? Wolicie trenować w domu czy w klubie? same czy w grupie?
Dzisiejsze menu - już według nowej rozpiski
Śniadanie - duża kromka żytniego chleba z żółtym serem
II śniadanie - jabłko, 3 kiwi i kilka pistacji
obiad - łosoś z kaszą i surówką
podwieczorek - naturalny jogurt z muesli
kolacja - sałatka z surimią
Razem 1500 kcal :)
Joanna_1988
15 marca 2016, 08:02Ja zawsze wolałam ćwiczyć sama, we własnym tempie i rytmie. Robię to co lubię i nikt mi nie krzyczy nad głową "Mocniej! Bardziej!" itp :) Chociaż nie ukrywam, że ostatnio myślałam nad zapisaniem się na coś, ale chyba skieruję się jednak do siłowni niż na fitness. Póki co ćwiczę sobie sama w domu ;)