Wczorajsze popoludnie mnie wyżęło - jechalam na spotkanie w ramach bycia przedstawicielem czegostam, przygotowana by wygladac odpowiednio i na szczescie z laptopem i ksiazka (myslalam sobie po co ja to wszystko biore!!)- specjalnie oczywiscie nie na styk, tylko wczesniej, z zapasem sporym - no ale nie przewidzialam ze zepsuje sie pociag ze Skierniewic na Srodmiesciu i zatrzymaja nas na 50 min przed Wschodnia. Wyjsc nie mozna - brak helikoptera, a powrót okazal sie rownie ciekawy, jako ze wszystkie pociagi byly spoznione najmniej tę godzine, pojechalam busem. Na dwupasmówce zapali sie komus samochod, najpierw dym ciemny i gesty, wygladalo nietragicznie - chwile potem ogien coraz wiekszy w koncu sciana ognia - bo z maski po jej granicy wiec cienka szeroka ściana ognia. Okazalo sie ze wszyscy maja malutkie gasnice, które na chwile tłumiły ogien po czym wybuchał. wygladalo to jak zabawa - podbiega ktos macha gasnicą i za chwile nastepny. Po ilus próbach zrezygnowano, a samochody. m. in nasz bus nie chcialy jechac - obawiajac sie wybuchu, wiec inne trabily itd....
no ale rano bylam juz dzielną Florką najpierw mialam zamiar jechac tak ze 20 min, moze 30, ale jak otworzylam lap i zaczelam przegladac vitalie, wpisy, opisy, uzupełniać, czytac budujące opowiesci i inspirujace marudzenia - dojechalam do 47 czy 48 wiec juz dobilam do ponad 50 czytając wpisy Piry.
jechalam jak na poziomy Pań niezbyt szybko, wiem ale dla mnie byl to postep w stosunku do wczoraj, bo w porywach predkosc 27 co w porownaniu do wczoraj rewelacją - wczoraj te 50 min rowerkowania chcialam byc wytrwala, a bylam rozmarudzona wiec jechalam w okolicy 15 - czasem 12, czasem 17 /h, ale bylam zdeterminowana by jakokolwiek dobic wreszcie do dluzszego czasu niz chwilowego, krotkiego sprintu bo w sumie rzadko udawalo mi sie podejsc drugi raz.
cale to 50 min wyszlo tylko 178 kalorii to o wiele mniej niz polowa czekolady......!!!!!! która zjadlam w zeszłym tygodniu chyba...pomogło bo skonczylam projekt sprawdzac itd. raport pisac ale,...
no wiec waga dzis w dół zeszła, biore sie wiec za wode i skakanke...
Nefri62
12 maja 2016, 08:03jak się jedzie koleją to zawsze trzeba wyjechać wcześniej. Gdyby nie ta czekolada to ja też bym miała inną wagę. pozdrawiam :))
Florentinaa
12 maja 2016, 09:03Wiesz, nie wiedzialam;-) ze trzeba liczyc na godzinne spoznienie, ale masz racje - w koncu z tym laptopem moglam przyjechac godzine wczesniej, i tez siedziec, tyle ze z kawą na Srodmiesciu!!!!! nastepny tak zrobie. A Ty przeciez slicznie i uroczo wygladasz... zawsze patrze z przyjemnoscią...
Karampuk
11 maja 2016, 11:24a czekolade sie pochłania w kilka minut i gdzie tu sprawiedliwośc??
Florentinaa
11 maja 2016, 12:41Jestes genialna i urocza;-). Czekolade pozarłam w tempie pisząc i pomogło mi w skonczeniu pracy, ale cztery dni trzeba jezdzic nie tyjąc ;)P zeby to zrzucić...