Po wczorajszych akcjach nie moglam zasnac, ale w sie ze rowerkowalam. To jakos pociesza - poczucie wytrwania. Dziś rano wzielam sie za rowerek zaraz po odwiezieniu córki do szkoły bo balam sie ze jak zajme sie czyms innym to potem bede przekladac. jak to mi czesto wychodzi...
No wiec juz jezdzilam 45 minut z niejakimi oporami - wlaczylam sobie downton abbey którego nigdy nie widzialam wczesniej i milo sie jezdzilo i poczulam sie silniejsza w tym, zaraz policzę który to dzień.
Nie, wcale nie schudlam ale czuje sie silniejsza i sprawniejsza. Okropnie brzuch moj wisi wiec mysle o cwiczeniach na brzuch ale narazie nie chcialabym za duzo zaczynac bo juz raz z tym padlam.
ale czuje sie o wiele, wiele lepiej - bo po chorobie ledwie moglam wstawac chodzilam jakas bledna itd. biore teraz rozne witaminy i rowerkuje.
niestety, przyznaje jak juz wczesniej wlasciwie codziennie cos niestety podjadalam - ale rowerkuje dalej.
trzymajcie sie, cokolwiek robicie, trzymajmy sie
patih
29 stycznia 2016, 18:09nie podjadaj! :)
Florentinaa
31 stycznia 2016, 11:17wlasnie tak. wlasnie tak
angelisia69
28 stycznia 2016, 13:52na rowerku tez brzuch spadnie,,bo to cardio czyli spalacz tluszczu.Jakby jeszcze wlaczyla interwaly(czyli jazda raz MAX raz wolniej) to szybciej by lecialo
Florentinaa
31 stycznia 2016, 11:23dobrze. sprobuje dzis dzieki