Tak się rozpisałam i mi pożarło notkę przy dodawaniu, grrr! :/ To teraz tak w skrócie - już 12 dni pod rząd jem jak normalny zdrowy człowiek! Bez wyrzutów sumienia na urodzinach, wiem kiedy przestać i kiedy mój organizm ma już dosyć - innymi słowy nie objadam się i nie rzucam się na wszystko co mi pod nosem stoi, jem kiedy mój organizm się tego domaga, a nie o wyznaczonej do tego porze, jem to co chcę i na co mam ochotę - żyje się łatwiej, mam jakiś komfort psychiczny... Jest tak dobrze! Do ćwiczeń się ostatnio nie zmotywowałam ze względu na brak czasu i ... wyjątkowo jakoś nie miałam ochoty. Teraz już mi tego zaczyna brakować, natomiast nic straconego - od jutra w końcu wracam na siłownię i fitness :D Z tej okazji wyjątkowo ważę się w poniedziałek (chociaż wiem, że po tej imprezie moja waga może odrobinę skoczyć w górę) i zaczynam etap odchudzania małymi kroczkami... :)
PS Jadłam dzisiaj pierwszy raz w życiu ślimaki :D
nie moje klimaty, ale chyba bardziej do przejścia niż krewetki :P