Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nie chcem ale muszem


Hej Sliczne,

Biore sie za siebie. Mimo, ze nie jest mi latwo to sie za siebie biore. Mam nadzieje, ze w koncu sie przyzwyczaje i bedzie lepiej... prosciej- mzoe w koncu nawet polubie aktywnosc fizyczna.

Poszlam biegac w pczwartek. Przebieglam 1 km po czym myslalam, ze zdechne pod jakims cudzym plotem. doczlapalam jeszcez 2 km, troche biegnac, ,troche idac.


Poszlam biegac w piatek. Przebieglam 2.5 km i znowu zyletki w plucach, ledwo powloczylam nogami. Dobilam do 3.5 km zeby nie bylo gorzej niz dnia poprzedniego- znowu troche idac, troche biegnac.


Poszlam biegac w sobote. Przebieglam 5.5 km.


W niedziele nie poszlam biegac. Musialam odpoczac.


Dzisiaj znowu musze sie zmusic zeby cwiknac to 5.5 km kolko.


Przeraza mnie mysl, ze  zabraknie mi tchu ale jak pomysle, ze ludzie biegaja po 20 km dziennie to mi wstyd.


Musze tez jakos sie zmobilizowac do cwiczen w hotelu. Na razie mi wstyd bo przed moim pokojem (a mam okno, ktorego nie moge zaslonic) urzeduja wieczorami jacys Hindusi z pokoji obok .

Moze dzisiaj sprobuje na pieterku- tylko tam strasznie malo miejsca, ale moze dam rade.


Milego tygodnia i powiem Wam cos- jestescie niesamowite :)



  • Lenkaa8720

    Lenkaa8720

    5 sierpnia 2013, 12:29

    Z każdym dniem coraz więcej:) Super:)

  • joanna_

    joanna_

    5 sierpnia 2013, 12:16

    a może na początek wypróbuj szybki marsz? To jest lepsze niż bieg (więcej angażujesz mięścni i więcej spalasz), i mniej męczy :)

  • OnceAgain

    OnceAgain

    5 sierpnia 2013, 12:15

    Pięknie zwiększałaś sobie ten dystans. Pamiętaj żeby mięśnie miały czas na regeneracje. Ja dzisiaj też lecę sobie pobiegać :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.