Dawno, dawno temu założyłam konto na Vitalii. Zajrzałam kilka razy zmotywowana, ze osiagnę moje 50+ kg (prawidłowe dla mojego wzrostu), ale nigdy mi się to nie udawało, bo moja silna wola jest mega słaba .... Tym razem próbuje od nowa znaleźć tę siłę w sobie i dać jej dojść do głosu! Bo wiem, że ona gdzieś tam jest. Może czeka, aż dam jej szansę. Chciałabym sobie udowodnić, że mogę to zrobić. Coś czuję, że tym razem musi się udać :) Bo chyba nie sama zmiana nawyków jest trudna, ale wytrwanie w tej decyzji i świadomość, że się nad sytuacją panuje. Najgorzej jest wyrwać się ze swojej chorej strefy bezpieczeństwa, w której można się pocieszać słodkościami, czipsami i biadolić nad swoim losem, używając często nadwagi jako wymówki dla swoich niepowodzeń ... zaklęty chory krąg ... najpierw porządki w głowie, później skupienie się nad samą zmianą!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
coffee88
24 maja 2014, 09:20Myślę, że najlepiej zacząć razem. Ja w tej chwili głównie przestawiłam się na dietę, bo obecnie mało się ruszam. Zazwyczaj w pracy - restauracja, człowiek jest na nogach cały dzień i ostatnie dwa lata trzymałam mniej więcej wagę 58kg. Jak tylko przestaję pracować zaraz tyję, więc ruch jest jednak bardzo ważny, ale też regularne i jak to się mówi, przepraszam ale mam dziury w głowie i nie mogę sobie przypomnieć słów....a już i zbilansowane posiłki. Dzięki temu właśnie spadłam na 58 właściwie bez diety. Tyję też zawsze w okresach depresyjnych. Niestety tak jak napisałaś zajadamy smutki. Niestety tę słabość trzeba zwalczyć, wiem, że nie jest łatwo. W moich najgorszych momentach ważyłam 67kg. Brak ćwiczeń, alkohol, nieregularne posiłki, posiłki zapychacze w dodatku. Po tej przygodzie powiedziałam sobie, nigdy więcej. Ale nie było łatwo, podczas studiów waga wahała mi się od 65kg do 60/61. I dopiero teraz od kliku lat zaczęła się stabilizować. Bo jem mądrzej, moje życie jest bardziej stabilne, ja spokojniejsza- a w pookładanej głowie, łatwiej o porządki w prawdziwym życiu. Wtedy gdy ważyłam 67 kg potrafiłam też schudnąć do 55 kg, ale na dietach głodówkowych lub w ogóle nie jedząc... Na szczęście te głupoty są już za mną. Choć teraz oczywiście chudnąc z vitalią jem mniej kalorii, ale dieta jest zróżnicowana i kontrolowana przez dietetyka, więc zdecydowanie jest łatwiej i bezpiecznie !!! Bo teraz właśnie nadchodzi faza utrwalania i trzeba uważać na czające się za rogiem jojo. A tego nie chcę. Nie chcę już wracać, nawet do 58 kg. A co chciałam jeszcze powiedzieć, przepraszam że tak się tu rozpisałam, to wkońcu Twój pamięnik :) Ja mam problem z masą mięśniową. Tzn, ćwicząc, bardzo łatwo robudowuję mięśnie i nie do końca mnie to zachwyca. Chciałabym wyrzeźbić sylwetkę, ale nie mieć postury kulturystki ;). Dlatego wróciłam na vitalię, bo nie dawałam rady walczyć z wagą i dietą sama , tak żeby osiągnąć upragnione efekty. Dlatego też zaczęłam od zrzucania najpierw wagi, a teraz muszę się wziąć za ćwiczenia, żeby wyrzeźbić sylwetkę. Kiedyś np bardzo dużo ćwiczyłam spadłam z 65 kg na 60 a potem waga nie chciała się ruszyć. Mięśnie jednak miałam jak rugbysta... :( nawet moja mama to stwierdziła, że chyba przesadziłam. Więc ja osobiście muszę uważać bardzo na to co jem gdy ćwiczę i jak ćwiczę. Mogę ci polecić fajną stronę z ćwiczeniami, bo z całą sympatią dla pani Ewy, zaczyna mnie trochę nudzić i niestety męczyć, jej kryzysy na facebooku i filozofie....na początku myślałam ze chodzi tu przede wszystkim o fitness, a teraz trochę mam już dosyć tej atmosfery, wiec przerzuciłam się na Rebecę Louise , pełno ćwiczeń za darmo, a w dodatku dziewczyny nie zamulają monotonnym głosem ;) https://www.youtube.com/user/XFitDaily No , już nie piszę nic więcej hehe :)
felicitywishes
24 maja 2014, 14:45Bardzo jestem wdzięczna za opisanie swojej drogi i "huśtawki" - pokazuje mi to, ze nie jestem sama! Linka do ćwiczeń obejrzę i JESLI pokonam wewnętrznego lenia to się poruszam. W domu mi jednak to wychodzi słabo. Jak chodzę na aqua-aerobik (który uwielbiam) albo na pilates i są to zajęcia zorganizowane i w grupie to jestem pierwsza zmotywowana, ale tak sama z siebie i dla siebie to już nieeee ..... Jeśli chodzi o dietę vitalii to wykupiłam 2 razy parę lat temu, ale nie mogę na niej wytrwać, bo nie umiem pod dyktando sę odżywiać. Mnie potrzeba raczej z puli dozwolonego jedzenia coś sobie samej (wedle apetytu) komponować. Dieta rozpisana ściśle wyzwala we mnie ochotę na to, czego w niej nie ma ;) Minusem jest też trzymanie się produktów konkretnych, o które mieszkajac poza Polską jest trudno... Dlatego też teraz układam sobie według porad dietetyka sama posiłki, z tego, co tutaj mogę dostać. Oby tylko wytrwałości starczyło. Poprosiłam dziś mojego Lovi, aby mnie wspierał. Co do masy mięśniowej rozbudowanej poprzez intensywny i systematyczny trening to nie bardzo mogę się wypowiedzieć, bo w takim punkcie nie byłam. Mój trener na siłowni, którą parę miesięcy temu rzuciłam niestety, tak mi dobierał program, że tego efektu nie zauważałam. Ciało się rzeźbiło bez wyniku - "rugbysta". Zaraz obejrzę treninng przysłany przez Ciebie i będę się nastawiała na wieczorne wyjście ze znajomymi do Włocha ... muszę się obyć bez pizzy mojej margaritty, a w zamian znaleźć coś dietetycznego ... uffff będzie to wielka próba charakteru dziś!
coffee88
24 maja 2014, 08:50Mam to samo, ale dawaj dawaj, zaczynaj, nie przekładaj na później. Zawsze jest ciężko. Ja mam teraz problem z motywacją do ćwiczeń, na razie sobie chudnę, ale widząc efekty chcę jeszcze !!! I z 56 kg zmieniłam cel na 54. Oczywiście, mam chwile słabości i podgryzam czekoladę, ale potem mówię sobie stop i trzymam się posiłków z diety. Teraz muszę się zmotywować do ćwiczeń i zawsze jak mam dłuższą przerwę to mi się strasznie nie chce. Na początku się trzeba trochę zmusić, ale potem coś w środku się odblokowuje i każdego dnia ma się człowiek ochotę wypocić i zmęczyć hehe :)
felicitywishes
24 maja 2014, 08:57i najlepiej jest od razu ruszyć z dietą i ćwiczeniami? czy dodać ćwiczenia troszkę później aby podkręcić metabolizm? Za Ciebie i Twoją motywację trzyam kciuki i zaraz wskocze na Twój pamiętnik aby poczytać ... pozdrawiam!
Wiosna122
24 maja 2014, 07:51To tylko twoja chęć czeka na odpowiedni dzień! Nie czekaj! On jest właśnie dziś! Do roboty!!!
felicitywishes
24 maja 2014, 07:56Masz rację! Dziś jest tak samo dobre jak "poniedziałek" :) Chęci przybywaj!
Wiosna122
24 maja 2014, 08:13oczywiscie ze tak :) nie ma na co czekac :D ja tak kiedys czekałam na lepszy dzien i zeszło mi 2 lata...