Dalej walczę i już widzę poprawę.
Dziś Szklana Menda wskazała 87,6 a jeszcze w ubiegły czwartek było 89,3, więc jest progres. Śmigam na siłownię i nawet sprawia mi to przyjemność. Gdy ćwiczę, czuję się jak w transie. Wiem co mam wykonać i dążę do wyznaczonego celu. Dyszę i prycham, ale się nie poddaję. To chyba zalety chodzenia na siłownię w pojedynkę. Kiedyś do tego typu zabaw potrzebowałam koleżanki. Chyba myślałam, że mnie będzie motywowała, że przyjemniej będzie mi się ćwiczyć. Błąd! Dziś wiem, że chodzenie z koleżanką na siłkę (szczególnie taką, która poszła od niechcenia i w sumie tylko dlatego, że ją o to prosiłaś) tylko demotywuje. Czemu? Pamiętam te ciągłe "Nie mam dziś czasu, jutro, ok?" albo "Nie chce mi się dzisiaj, może zrobimy sobie dziś dzień wolny, co?" Stop! Nie ma koleżanek, które szukają dla siebie i Ciebie wymówek. Jesteś z tym sama i jedyne z kim możesz walczyć, to ze sobą. Na nikogo winy nie zwalisz. Jak zawalisz trening, to Twoja wina.Dziś znów robiłam rąsie i już czuję, że będą zakwasy. Ale zakwasy lubię. Gorzej jak się nadwyręży ręce (jak ostatnio) i nie można spać, bo jak się nie położysz, to ręka boli. Ostatnio tak miałam. Bolało, że ho ho... Nie wiedziałam jak się ułożyć i pół nocy nieprzespane. Rano było już lepiej.
Podczas dzisiejszego treningu miałam "przyjemność" poznać Dziunie. Dziunie, to takie laseczki, które przychodzą w stadzie, bo samemu to głupio i wdzięczą się do luster, siebie nawzajem i wszelkiej rasy męskiej. Myślałam, że parsknę śmiechem, gdy jednak z Dziuń (w pełnym makijażu i oryginalnym, obcisłym dresiku) prosiła trenera o pomoc w ustawieniu ciężaru na atlasie, bo ona nie wie,bo ona nie umie... W międzyczasie, poprawiła biust, pomalowała usta, ułożyła włosy i zatrzepotała rzęsami 1342 razy. Przez dwie minuty.... Oj wiem, złośliwa jestem. Ludzie mają różne potrzeby. Panowie Koksy prężą muskuły, a Panie Dziunie prężą biust. Parada próżności. Pawie i ich żeńskie odpowiedniki. Można powiedzieć, że mam tam Animal Planet na żywo :).
Aż jestem ciekawa, co się będzie działo następnym razem. Nie mogę się doczekać :).
PS. Dietka też się trzyma, jakoś mi już łatwiej. Dziś zrobiłam sobie na obiad pierś z kurczaka smażoną w pergaminowej torebce i wyszła prze-py-szna. Soczysta, aromatyczna, no i bez tłuszczu :). Do tego warzywka na patelnię, smażone na wodzie.
Jest dobrze. Zaciskam poślady i gubię kilosy. Oby tak dalej :)
Buziam :*
Nie obrażając nikogo.... ^^
irena.53
9 listopada 2016, 21:33Witaj. . . oj fajnie piszesz o tych dziuniach. No tak.....takowe dzieweczki teraz są ... sporo... No co, ale niech tam będą. A tak wogole to swietnie,że ćwiczysz I idzie Ci I tez tego Ci życzę, efektów dobrych. tymczasem pozdrawiam
garfildus
9 listopada 2016, 09:54Ja chce na siłkę o.O, a tymczasem L4 :P
Zabcia1978v2
9 listopada 2016, 08:16Wiesz, siłownia to jest też wybieg...;)