Cześć, Kochane. Postanowiłam napisać do Was, bo w sumie nie mam się komu wygadać, a czasem lepiej się wypisać niż wyć do słuchawki (Sorry, Garfildus :*).
Jakoś ostatnio jest do dupy. Człowiek ćwiczy, katuje się dietami, a waga nic. Albo drgnie tylko trochę. Jestem tak gruba, że już nawet wstyd mi wyjść do baru z koleżankami, bo zwyczajnie czuję się nieatrakcyjna. Wszystkie ciuchy leżą źle, nie tak jak powinny, nie tak jak 10 kg temu. Tak, 10 kg. A nawet ponad.
Ponadto pracy dużo, rozrywek mało.. A jak już mam trochę czasu na rozrywkę, to w sumie nie ma z kim, bo wszystkie koleżanki uwieszane są na swoich chłopakach. Znam to, wiem jak to jest... Ale żeby nie mieć totalnie czasu dla "swojej najlepszej koleżanki"? A później z płaczem to do mnie, bo ja czas znajdę zawsze... A-S-E-R-T-Y-W-N-O-Ś-Ć, albo mi odpier*oli!
Co jeszcze... aha... 27 lat na karku (co prawda dopiero w grudniu, ale rocznikowo to już lada moment, i rodzina wieszająca się na karku.. Szczególnie babcia.. "A kiedy to ty za mąż wyjdziesz? Zostaniesz starą panną jak twoja ciotka". Nosz k^$#, ja nie chcę wychodzić za mąż, to po pierwsze. Kiedyś się zaręczyłam, ale wszystko pierdolnęło z wielkim trzaskiem i nie mam zamiaru tego powtarzać! Nie wiem jak bardzo musiałby się postarać mój przyszły potencjalny chłopak, żebym za niego wyszła. A NAWET JEŚLI się JAKIMŚ CUDEM zgodzę, to żadnego wesela nie będzie! NIE i już! Nie mam ochoty wdzięczyć się w białej kiecce przed resztą mojej rodziny. Nigdy nie byłam jedną z tych księżniczek, co to im w głowie tylko brylanciki, cekiny i balowe suknie w głowie. Sorry, ale wesela nie będzie. Zresztą... Co to za wesele bez pana młodego... (I w tym momencie aż się gorzko zaśmiałam :)).
Co do pana młodego właśnie... Tu też szczęścia nie mam. Albo po prostu już taka zgorzkniała jestem i syndrom starej panny mi się załączył. Nie szukam ideału, sama idealna nie jestem (nawet nie wie wiecie jak bardzo wku*wiająca potrafię być - dla innych i dla samej siebie). Albo trafi mi się jakaś łajza, co to trzeba za nią wszystko robić albo facet, który z kolei uważa się za samca alfę. Sorry, bejbe, ale u mnie jest równouprawnienie.
Siedzę dziś od rana i ryczę w poduchę oglądając seriale (komediowe - staram się pocieszyć...jakkolwiek by mi to nie wychodziło). Wyłączyłam telefon, nie chcę z nikim gadać. Jutro do pracy, gdyby nie to, to przewyłabym chyba cały tydzień. Taki mam humor...
Nic mi się nie chce. Nawet jedzenia nie tknęłam... Odpycha mnie wręcz. Nie będę jeść. Jestem tuż przed okresem i hormony mi buzują, PMS mnie dopadł... Wy też tak macie? Albo mam ochotę kogoś rozszarpać albo zawyć się na śmierć. Bardzo, ale to bardzo łatwo mnie porządnie wkurzyć. Mam dziś wyczulony sensor na debilizm...
Ehhh... Trochę mi to pomogło, nie powiem... Nie ma to jak poużalać się publicznie nad swoim durnym losem... (Tak, wiem, nie doceniam tego co mam... Ale taki dzień, co zrobisz... nic pan nie zrobisz...)
A na koniec dużo obrazków z czarnym humorem. Moim ulubionym.
irena.53
19 kwietnia 2016, 20:57Będzie dobrze - ruszy , w życiu nigdy nie jest tak samo. Oczekujesz zmian - będziesz je miałą, tylko mysl pozytywnie. T o co myslimy staje się naszą rzeczywistością..... POZDRÓWECZKA
garfildus
10 kwietnia 2016, 22:16Moooja deprechaaaa :* Endorfinka przesyła mokrego całucha... z języczkiem ;)
Fedora1
11 kwietnia 2016, 10:21Moja Malwinka :*. Ciocia się wybiera w weekend. A na majówkę wybieramy się gdzieś razem :)
garfildus
11 kwietnia 2016, 13:08Zdecydowanie :) mam nadzieję, ze weekend będzie ciepły, przyda się trochę aktywności
Maya27kc
10 kwietnia 2016, 18:47Omójbozio, ale mam ochotę cie pacnąć w łeb :P Po pierwsze. Waga nie spada. Bywa i tak. Przeanalizuj swoje menu. Być może jesz zbyt mało. Albo jakiś produkt o wysokiej kaloryczności. Nie wiem czy pijesz kawę. Ja jej nie cierpiałam, ale zmusiłam się na diecie. Tak, wiem że wielu dietetyków nie poleca, ale badania dowiodły że kawa wcale nie jest szkodliwa, jeśli jest stosowana z umiarem (czyli do 3 szklanek). Ja kawę pijam bo po niej zawsze pędzę do łazienki! :D Tak samo dla podkręcenia metabolizmu raz w tygodniu jem na śniadanie brzuszek łososiowy (kupuję w sklepie na wagę). Jest bardzo tłusty. Ale tłuste rzeczy sprawiają że też pędzę do kibelka ;)Co jeszcze? Sprawdź jak długo sypiasz. Badania dowiodły że osoby jedzące normalnie przytyją jeśli nie dostarczą organizmowi odpowiedniej ilości snu. Od stycznia monitoruję swoją wagę i potwierdzam że jest to w 100% prawda. Jeśli śpię 6h nie mam spadku, jeśli więcej niż 7 godzin - rano widzę ubytki w wadze ;) Poza tym.... nie pisz proszę o tym że dopada cie syndrom starej panny! Masz kiepski humor. Bardzo możliwe że z braku towarzystwa, ale nie ma co się nad sobą zadręczać. Wież mi ;) Głowa do góry, uśmiechnij się, zacznij czerpać przyjemność z małych rzeczy a zobaczysz że towarzystwo samo się pojawi! :) I nie mówię tylko o facetach, ale też o koleżankach czy kolegach! :) To troche przykre, ale nikt nie chce słuchać dołujących historii. I nie pisz że masz depresję. Depresja to choroba, wiem coś o tym. Miałam kiedyś depresję, z pomocą psychologa uwolniłam się z związku który ją spowodował. Z pomocą psychologa nauczyłam się cieszyć z drobnych rzeczy. Dlatego jeśli faktycznie masz depresję - idź do lekarza. Nie zostawiaj tego samej sobie. Ale zastanów się czy to faktycznie depresja, czy tylko kiepski nastrój.... Z tego pierwszego ciężko jest wyjść, z tym drugim poradzisz sobie bez problemu!
Fedora1
10 kwietnia 2016, 20:49Może faktycznie ktoś powinien mnie w ten łeb pacnąć... Dziękuję Ci za ten komentarz.
BeYou86
10 kwietnia 2016, 14:55U mnie tez stala, ale w koncu drgnela. Uzbroj sie w cierpliwosc. Buziaczki:-)