Założyłam Vitalię w święta. Bratowa mnie namówiła (i pewnie będzie to czytała - byle nie na głos:)), ale nie żałuję.
Postanowiłam pisać pamiętnik publicznie, bo może zmotywuje mnie to jakoś do działania. Ale może zacznijmy od początku...
Jakiś czas temu ważyłam 90kg. Jakimś cudem udało mi się schudnąć do 73kg. Głównie piłam wodę i prowadziłam dietę wymyśloną przeze mnie, która, jak widać, okazała się skuteczna. Jednakże jak większość rzeczy, miała swoje skutki uboczne. Po zrzuceniu tych 17kg, zaczęły wypadać mi włosy. Garściami. Było ich pełno wszędzie: w wannie, na podłodze, dywanie, a szczególnie na szczotce. Wystraszyłam się nie na żarty i poszłam na wizytę lekarską. Po badaniach krwi (!!!) okazało się, że wszystko jest w normie, więc lekarz stwierdził, że pewnie to bardzo nieznaczny ubytek jakiejś witaminy, ale, że włosy są bardzo czułe, to od razu odpowiednio zareagowały. Słysząc to, postanowiłam wrócić do normalnej diety, żeby nadrobić składniki, których mi brakowało. No, ale jak zaczęłam wracać, to już wróciłam konkretnie: fast food, słodzone napoje i przede wszystkim SŁODYCZE!!! Słodycze to moja zmora. Moje jedyne uzależnienie. A więc tak sobie jadłam i jadłam i jadłam... i rosłam i rosłam i rosłam... i z 73kg wzrosło do 81kg!
Za nami święta, a w owy czas, wiadomo, je się bez opamiętania... Ja też się trochę zapomniałam. Jadłam wszystko, nie bacząc na ilość kalorii oraz wielkość, czy ilość. Chciałam, więc jadłam. Od dziś miałam zacząć dietę, ale gdy tylko zobaczyłam sałatkę pozostałą po świętach, pomyślałam, że to będzie idealne śniadanie. Gdy już śniadanie było za mną, stwierdziłam, że skoro zjadłam tyle kalorii na pierwszy posiłek (majonez, jajko itp), to w sumie jeden cukierek nie zrobi mi różnicy. A skoro jeden cukierek nie zrobi różnicy, to i kawałek ciasta również. I znów, jadłam, jadłam, jadłam...a raczej... pasłam się, pasłam i pasłam! Teraz jestem najedzona jak nie wiem i postanowiłam się zważyć. Kupiłam sobie śliczną wagę, postawiłam ją w moim nowo wyremontowanym pokoiku i.... 84,9kg!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odjęło mi mowę! Szok! Przecież jeszcze miesiąc temu było niewiele ponad 80kg! Jestem tak zdołowana, że aż zmotywowana! Koniec z tym! W trybie natychmiastowym wykupuję konto premium i zaczynam to zrzucać. Trochę z Vitalią, trochę na własną rękę!
Moje postanowienia od dziś (nie noworoczne, choć w nowym roku będą jak najbardziej kontynuowane):
- Słodycze będę spożywała raz na dwa tygodnie i to w bardzo małej ilości! (Póki co, dwutygodniowy detoks, żadnych słodyczy! Nic!);
- Przynajmniej 1,5l wody dziennie (Ostatnio to właśnie woda pomogła mi schudnąć);
- Nie spożywam posiłków po godzinie 18.00. (Nic mnie nie zmusi! Nie! Nie! Nie!);
- Alkohol piję maksymalnie raz na dwa tygodnie. Najlepiej w ogóle. Wiecie ile to ma kalorii?!
- Zaczynam śmigać na moim orbitreku! Nie po to go kupiłam, żeby się kurzył i służył za wieszak na torebki!;
- Codziennie spacer 4km (Mam wyznaczoną trasę, po wymierzeniu wyszło idealnie 4km);
- Nie będę robiła żadnych wymówek! Jestem gruba i muszę coś z tym zrobić. Nie od jutra! Od dziś! Wszystko zależy ode mnie...
- Ważymy się co tydzień i oczywiście zapisujemy wszystko w pamiętniku.
- Pamiętnik w miarę możliwości będę prowadzić codziennie. Kupa wpisów, kupa czytania,ale i kupa motywacji!
- I najważniejsze: SCHUDNĘ DO 65KG I NIGDY WIĘCEJ TEGO NIE ZAPRZEPASZCZĘ!!! Bo z tym jest najtrudniej...
A więc zaczynam żmudną wędrówkę przez diety i ćwiczenia po raz kolejny. Ale zrobię to. Bo kto jak nie ja? :)
PS. NOTKA DO BRATOWEJ: Jeśli to czytasz... ciiiii... nikt nie musi o tym wiedzieć :). Aż wstyd, że tak się zapuściłam... :(. Zaczynamy wyścig, Piękna :-*
Fedora1
30 grudnia 2014, 11:20Dzięki za wsparcie, Dziewczyny! :):-*
garfildus
29 grudnia 2014, 23:24jestem na 200% z tobą :) jak to napisałaś: kto jak nie ty? :D
gogfil
29 grudnia 2014, 18:36Jestem z Tobą! Wierzę, że jak bardzo będziesz chciała to dasz radę. Ja również zaczynam, ale od 01.01 z nowym rokiem nowa ja. Pamiętaj damy radę!