Dzwoni budzik. Z trudem otwieram oczy i z trudem siadam. Bola mnie plecy, tak jak zwykle i tak samo od czterech już lat. Wyłaczam budzik, otwieram szufladę w stoliku nocnym i wyjmuję moje tabletki z hormonem tarczycy. W międzyczasie koty się niecierpliwia czekajac na swoje śniadanie. Pierwsza myśl: żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce. Minie pół godziny zanim mogę wypić kawę i rozbudzić się po tramadolu i diazepamie. Biorę je codziennie na noc zgodnie z zaleceniem lekarza, który nie ma pomysłu na to jak mój kręgosłup leczyć. Jestem zmęczona. No ale spałam dobrze, wczoraj się nie narobiłam, zaczęłam turbo Chodakowskiej, ale zaraz wyłaczylam. Jestem zmęczona.
Miałam nadzieję, że po dwóch tygodniach brania hormonów wszystko zacznie wracać do normy. Trochę naiwnie, co? W mojej głowie kraży lista rzeczy, które muszę dzisiaj, jutro, w tym tygodniu zrobić, ale mojemu ciału brakuje pary. Jechałam wczoraj do klienta i musiałam po drodze się zatrzymać, by się przespać. Kiedy się obudziłam po 30 minutach, byłam nieprzytomna. Powoli zaczynam mieć tego dość. Pracuję w dynamicznym środowisku, pracuję w sprzedaży, potrzebuję energii...
Dobra już. Koty czekaja, czas na kawę i na kolejny dzień.