A co z samoakceptacją?
Tak łatwo jest nam znaleźć wady w nas samych, czy potrafimy się cieszyć z tego co jest w Nas piękne? Potrafimy zaakceptować chrapanie męża, mięsień piwny chłopaka, jego manię oglądania gołych pań.. Mogę w nieskończonosć, bo wydaje mi się, że Nasza tolerancja wobec innych jest dosć duża podczas gdy samokrytyka przybiera czasami nieskończone rozmiary wykraczające poza granice absurdu.
Wiadomo, że jednym z istotnych czynników naszego szczęscia, do którego wszyscy dążymy, jest być podziwianym przez innych, ale czy umiemy podziwiać siebie samych?
Odkąd zaczęłąm konkurować o pracę w Anglii, zrozumiałam, że Brytyjczycy mają nade mną bardzo ważną przewagę. Są pewni siebie, pewni własnej wyjątkowosci i umieją samym sobie prawić komplementy. Kiedy po raz pierwszy spytano mnie o trzy rzeczy, które mnie czynią najlepszym kandydatem, poczerwieniałam i niepewna siebie wydukałam tam cos o tym, że się szybko uczę itede.
Po kilku latach spytana o to samo, podnoszę dumnie głowę i wymieniam z usmiechem. Po czym pytam: a jakie są trzy powody, dla których ja powinnam przyjąć tę pracę?
Dlaczego jest nam tak ciężko pokochać siebie samych? Dlaczego wciąż chcemy cos w sobie zmieniać?
Nie mówię, że jest to złe, ale czasem kiedy czytam posty dziewczyn z 'prawie niedowagą' to sobie myslę:
- albo naprawdę czują się źle we własnej skórze, mają problem z samooceną
- albo czują się ładne, ale potrzebują to usłyszeć od kogos innego - mają problem z własną samooceną,
- albo, uważają, że wyglądają bosko i lubią słyszeć komplementy, mają problem z własną samooceną.
Wiem jedno, nigdy więcej w życiu nie chcę się zmieniać dla kogos. Nie chcę być ani gorsza, ani lepsza. Tak sobie myslę, że swietna figura i ładny wygląd nie przysporzyły mi wiele dobrego w przeszłosci, nie dały mi szczęscia ani lepszych orgazmów.
Przepraszam, że tak dobitnie, ale prawdziwie.
Zajęło mi trochę czasu, by dostrzec, że nie mogę o sobie mysleć, czy mówić źle. Wszakże tyleż to razy odkryłam w sobie samej bardzo dobrego przyjaciela.
Kiedy mi wbijano dwanascie igieł w stawy kręgosłupa, nie było waże czy ważę 65 czy 45 kilo. Teraz czekam na wyniki biopsji i martwię sie.... tym, że w ciągu ostaniego tygodnia nie schudłam nic.
*******************************************************************
Chyba widać, że mnie na refleksje wzięło.
Znalazłam swój stary pamiętnik, w którym tak kiedys pisałam do M...
Kim jestem
By osuszyć smutki Twych poranków?
Wspomnieniem bez emocji
Włosem zagubionym w ciesninie poduszki
Twarzą bez imienia
I jak mam Ci wytłumaczyć
Że nie istnieję
Gdy o mnie nie pamiętasz
Ach.... stare słodkie czasy...
Znalazłam swój stary pamiętnik, w którym tak kiedys pisałam do M...
Kim jestem
By osuszyć smutki Twych poranków?
Wspomnieniem bez emocji
Włosem zagubionym w ciesninie poduszki
Twarzą bez imienia
I jak mam Ci wytłumaczyć
Że nie istnieję
Gdy o mnie nie pamiętasz
Ach.... stare słodkie czasy...
jankaq
18 stycznia 2013, 23:16Masz absolutna racje. Ja tez czasami myśle po co to wszystko. Mam mnóstwo innych problemów na głowie a jednak te odchudzanie gdzieś siedzi w mojej głowie.