Witajcie,
Chciałoby się rzec: "Nowy Rok, nowa Ja". Ale nic z tego...
Pewnie też znacie to uczucie zawiedzenia samej siebie, kiedy Wasze postanowienia noworoczne były wręcz epickimi opisami tego jak ciężko będziecie ćwiczyć, wylewając tony potu i przy okazji tłuszczyku, oblegając codziennie każdą maszynę do ćwiczeń na siłowni, a tymczasem po tygodniu brakuje Wam motywacji, albo właśnie siedzicie w pracy waląc kolejne nadgodziny?
Pamiętacie, jak mieliście zamiar codziennie przed pracą biegać, a zamiast tego wychodzicie z domu w dresie, na dworze mróz, trzeba odskrobać szyby auta, próbujecie odpalić, akumulator siadł, a za godzinę musicie być w robocie? Ok. Prosicie sąsiada o pomoc, odpalacie samochód, jedziecie do pracy w nadziei, że po robocie w końcu przebiegniecie maraton swojego życia. I co? Wracacie do domu z myślą o zrobieniu obiadu, bo przecież dzieci i mąż nie mogą umrzeć z głodu, okazuje się, że trzeba zrobić pranie, a na dodatek w TV zaraz będzie kolejny odcinek "Na wspólnej". I tak mija nasz dzień szans. Kładziesz się do łóżka i mówisz sobie: dzisiaj nie wypaliło, zabrakło czasu, byłam za bardzo zmęczona... Jutro już na bank się za siebie wezmę... Jutro...
Moje jutro trwa tak od bardzo, baardzo, baaaardzo długiego czasu. Właśnie takie odkładanie dbania o siebie na jutro tworzy niewidzialną barierę, która robi się coraz większa. Oddala nas od naszego celu, pozbawia motywacji. I co najgorsze: stwarza most nie do przejścia po takim zasiedzeniu.
Mam 26 lat. Od jakiegoś czasu zmagam się z nadwagą. Ciągle odkładałam ćwiczenia i dbanie o dietę na potem. Jestem ciągle w biegu, nie mam czasu gotować... przecież fast foody są na wyciągnięcie ręki... OK, wypadało by spalić tego McDonaldsa, pójdę pobiegać, ale najpierw odpiszę na kilka maili, wykonam kilka telefonów, ojejku...! znów coś wypadło, nie dam rady dziś biegać. Zacznę od jutra.
Dziś już wiem, że nic samo się nie zrobi. Nie zaczniesz (ani Ty, ani ja) od jutra. Początek jest teraz i tutaj. Zresztą po co odkładać marzenia na jutro?
Moja walka o lepszą mnie właśnie się zaczęła. A Ty? Odpuszczasz, czy stajesz z głową do góry i rzucasz swoim złym nawykom rękawicę?