Postanowilam nie pisac codziennie. Wydaje mi sie, ze stanie sie to zmudne i generalnie monotonne. Niemniej dzis dzien 3 i jak na razie idzie OK. Kontynuuje proteiny. Wiem, ze dieta ma tyle samo zwolennikow co przeciwnikow, niemniej w moim przypadku dzialala wczesniej, w dodatku bez skutkow ubocznych. Dodakowo - ponad wszystkie warzywa i owoce przedkladam dobry stek i owoce morza. Jak dla mnie te ostatnie - nie do pobicia. Zwartosc bialka i wysokie wartosci odzywcze - nie ma innej opcji - probowalam ustabilizowac sie na warzywnej - cos jak Dr. Dabrowskiej ale w mojej opcji - nie skutkowalo - zawsze byla zalamka na kurczaka a juz na pewno na piekny stek albo krewetki. Wiem - okropna jestem - ale jedzienie w Hotelu rozpieszcza, szczegolnie dobrym Hotelu. dlatego wlasnie musialam rozpoczac diete :)
Niemniej na razie idzie OK. Wczoraj na sniadanie byly dwa jajka i troche serka bialego. Na obiad - kurczak a kolacja to filety z indyka. Dzisiaj obylo sie bez sniadania, natomiast na obiad byla piers z kurczka. Koacja rawdopodobnie odpadie, chociaz jeszcze nie wiem na pewno. Jedynym wylamem z diety jest wino - wczoraj toche czrwonego, dzis biale. Wiem, wiem - puste kalorie, ale na razie nie potrafie tak calkowicie odciac lampki do obiadu lub kolacji.
Obiecalam zdjecia - wiec zamieszczam. Tak jak pisalam - akceptuje sie, ale zdecydowanie nie podoba mi sie to co widze w lustrze. Dodatkowo - co traktuje jako objaw realnego podejscia do zmian - umowilam sie do fryzjera na calkowita zmiane fryzury. Kiedys piekna pani znana jako Marilyn Monroe powiedzila, ze wazne zmiany w zyciu kobiety zacznaja sie od zmiany fryzury. Niech wiec zmiany dzieja sie!