Oj była wina, była.
Wczoraj koleżanka przyjechała z dzieciakami i mężem. Faceci sobie obgadywali męskie sprawy a my przy herbatce i ciasteczkach o dzieciach. Takim sposobem mam na sumieniu dwa ciastka takie domowe co w sklepie można kupić. A dzisiaj na śniadanie jako że wczoraj ledwo co się opanowałam zjadłam naleśnika. Tak więc wina była ale kara też, dałam sobie trochę większy wycisk i spociłam się jak świnia. Ćwiczę w pasie neoprenowym na brzuchu co by poprawić schodzenie tłuszczyku z brzuszka właśnie.
Najgorsze to dotrwać do końca ćwiczeń i opanować zmęczenie, ale za to jaka duma rozpiera człowieka kiedy wygrał kolejną walkę.
Chwila odpoczynku i trza się brać za sprzątanie. A jutro relaks.
W poniedziałek ważenie i szlag mnie trafi jeśli nie będzie efektów.
Powodzenia wszystkim i do zobaczenia w poniedziałek.
herbatkaana
17 marca 2014, 10:33I tak skończyło sie na dwóch. Ja jak jedno wciągnę to potem nie ma zmiłuj idzie reszta. Długo ćwiczysz w tym pasie? Są efekty?
bzzziq
15 marca 2014, 11:13Tak to jest jak ktoś nas odwiedza. Najważniejsze to wrócić na dobre tory. :)