Nareszcie doczekałam się wolnego weekendu. To pierwsza sobota i niedziela wolna od pracy od ponad dwóch miesięcy! Wróciłam do rodzinnego domu i delektuję się rodzinną atmosferą. Aż nie chce mi się wyjeżdżać! Właśnie w takich momentach zastanawiam się nad tym czy jestem w 100% pewna, że chcę mieszkać we Wrocławiu. Z jednej strony kocham to miasto ale z drugiej- tutaj w domu czuję się najlepiej. Jednak zawsze zostają argumenty znalezienia pracy. Jestem pogubiona w tym czym powinnam się kierować. Wrocław to magiczne miejsce- mam tam mnóstwo znajomych- ale znajomi to nie rodzina - mam wrażenie że omija mnie kawałek życia bliskich mi osób. Tak- jestem rozdarta wewnętrznie.
Pomijając fakt rozmyślań które nachodzą mnie w domu przeważają oczywiście same pozytywne aspekty. Nareszcie zobaczyłam się z rodzicami i mogę spędzić z nimi choć te dwa dni- to naprawdę dużo. Przynajmniej dla mnie.
Sporą część dzisiejszego dnia spędziłam w kuchni. Tak jak pisałam wcześniej miałam taki zamiar i go zrealizowałam. Ugotowałam masę pysznych rzeczy ale najlepsze wyszły bułeczki kukurydziano- gryczane, jedne w wersji wytrawnej a drugie słodkiej- z kakao i bakaliami. Oczywiście pod spodem prezentuję kilka zdjęć- żeby zobrazować moje dokonania. Upiekłam też pasztet z soczewicy i kaszy gryczanej- ten przepis chodził za mną od bardzo długiego czasu a dopiero teraz znalazłam więcej czasu żeby go wykonać. Cały dzień zaliczam do udanych, bo wiadomo w domu jak to w domu- pokusy są na każdym miejscu. Jednak postanowiłam sobie, że schudnę i prędzej czy później osiągnę ten cel. Nie będę denerwować się sama na siebie, bo przyznam szczerze że waga spada wolniej niż bym tego chciała. Aczkolwiek spadek jest i to jest chyba najważniejsze. W chwili obecnej nie chcę podawać Wam moich konkretnych wymiarów bo uważam, że daleko mi do doskonałości i jestem jedną z niewielu osób które mogłyby chwalić się swoimi wymiarami. Nie mniej jednak- odżywiam się zdrowo i z tego jestem bardzo dumna. Kilka postów wstecz pisałam o moich początkach z wegetarianizmem. Nie byłam do niego przekonana w 100%, jednak każdy dzień przybliża mnie do pełnej świadomej decyzji o restrykcyjnym usunięciu nawet kurczaka z mojej diety.
Dziś- chcąc zjeść dietetyczną kolację przyrządziłam sobie sałatkę z pomidorów, papryki, ogórka i sałaty. Urozmaiciłam ją kawałkiem wcześniej upieczonego mięsa przez mojego tatę. Byłam przekonana że jest to kurczak- wyglądem przynajmniej go przypominał. Po rozmowie i kilku kęsach okazało się, że jest to ładny, chudy kawałeczek wieprzowiny. Jaka była moja reakcja? Sama byłam zdziwiona. Myślałam, ze bez problemu wsunę kolację jednak każdy kawałek mięsa z trudem przechodził mi przez gardło. Zjadłam- bo tak jak mówiłam nie usunęłam całkowicie mięsa z mojej diety- jednak ciągle czuję jego smak w ustach. Czuję się ciężko i dziwnie niesmacznie. Wolałabym zjeść zwykły koktajl z jogurtu i banana!
mój ulubiony w ostatnim czasie napój:)
deser jogurtowo- bakaliowy
bułeczki kukurydziano- gryczane
przepis:
2 szklanki mąki kukurydzianej
2 szklanki mąki gryczanej
2 szklanki mąki ryżowej
2 szklanki mleka ryżowego/ sojowego
drożdże
cukier/przyprawy/kakao