Jak to często mi się zdarza w weekend nagrzeszę, aby było nad czym pracować w tygodniu ;)
W piątek jak Wam wspominałam był piknik "pracowy", impreza udana , świetnie zorganizowana, pyszne żarełko gdyby jeszcze humor mi dopisał byłoby ok, niestety wydarzenia z ostatniego czasu (ten mój błąd) tkwi we mnie i nie mogę złapać równowagi ...
Obeszłam się bez mięsa - l'apero wino białe i różowe, a do tego różne słone ciasteczka, orzeszki chipsy, danie głóne(było mnóstwo różnych gatunków, grillowanego) , duży wybór sałatek i gratin dauphinois, którą uwielbiam, tak, że miałam czym nagrzeszyć. Na deser lody ;)
Wczorajszy dzień dietetycznie, z małymi, niewinnymi grzeszkami, a dzisiaj zaczęłam wzorowo i tak mam zamiar trzymać cały tydzień + fitness + taniec ...
Pogoda nie specjalna, a i nie najgorzej, wczoraj wieczorem zaczęło padać, ale już się rozjaśnia, nawet słońce nieśmiało wygląda zza chmur więc może wybiorę się po obiadku na jakiś spacerek...
Tymczasem pozdrawiam i życzę miłej niedzieli...:)
savelianka
8 września 2013, 11:28daj ty już sobie spokój z tym samobiczowaniem się!