Tyle prób. Tyle postanowień. A ja nadal stoję w miejscu.
Wyglądam jak spuchnięta kula. I najgorsze jest to, że nie mam sił, aby podjąć jakieś przeciwdziałające kroki.
Jestem okrutnie przybita.
Co mogę robić by wróciły:
a) chęci do walki?
b) dobry humor?
c) pewność siebie i samozadowolenie?
Ww. pytania pozostawiam sobie do przemyślenia na długie, listopadowe wieczory :(
smoczyca-bez-ognia
4 listopada 2015, 22:06bądź cierpliwa, wszystko się zmienia i ty też się zmienisz jak codziennie zrobisz jeden mały krok ku celu