i
Maraton w pracy trwa nadal... Jeśli chodzi o aktywnośc- głównie rower i nordic walking. Na razie wszelkie zajecia aerobikowe sobie odpuszczam, bo pracuje tak długo, że nie dam rady wyrobić sie na jakies konkretne zajęcia.Piję w jak słoń, wlewam w siebie wszystko co ma płynną postać, ale głównie wodę (no teraz akurat białe wino z domieszką soku brzoskwiniowego :P)
Stres w pracy powoduje we mnie czasem wzmożony apetyt, któremu niestety od czasu do czasu ulegam (dziś nadprogramowe 2 kawałki babki plus cztery cukierki, ech...), ale staram się. Bo przecież chcę schudnąć, prawda? Ach, chcę schudnąć, chcę, a jakoś dupki spiąć nie mogę, apetytu pohamować nie mogę... najgorsze jest to, że po pracy czuję sie tak wypompowana, że już nic mi sie nie chce, ba! nawet myśleć! a o tym, aby jakoś mobilizować sie do działania to już nawet nie mowię...
I tak oto lato, a i całe życie przelatuje mi między palcami... Jeszcze nikt na łożu śmierci, nie powiedział, ze żałuje, że więcej czasu w pracy nie spędził...
1daisy9
3 sierpnia 2014, 16:54hej ja kiedyś czułam się podobnie jak ty wieczorami po pracy. od jakiegoś czasu chodze do pracy i z pracy do domu na piechotę , a spacer 40 minutowy w jedna strone. dodaje mi to energii, odstresowuje. i gdy wraca do domu mam wiecej checi do zycia :-) może Tobie spacery tez by pomogly?
Niecierpliwa1980
31 lipca 2014, 07:36Może to zmęczenie i znużenie też jest spowodowane dietą? Może jednak spróbuj małymi kroczkami zmienić coś w jadłospisie -na pewno to wpłynie na lepszy nastój :-)