W tym roku korzystam z uroków lata jak nigdy. Nie dość, że po 15 letniej przerwie pogodziłam się z plażą i morzem i zaszczyciełam je swoją obecnością :P to także zaliczyłam pierwszy w życiu spływ kajakowy, wdycham nadmorskie powietrze szusując na rowerze, jeżdżę nad jezioro i spaceruję po lesie ciesząc oczy soczystą zielenią...
Od tygodnia nie ruszyłam czekolady ani innych przedstawicieli rzeczy zakazanych i okazuję się- że można :)
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.
Pasuje? Pasuje!
Ech, też tak macie, że w Waszym życiu jest "zawsze coś"? Że nie można sobie normalnie żyć, tylko zawsze jest jakiś kłopot, smutek, problem, który nie pozwala Wam poczuć się zupełnie wyluzowanym? Wesołym? Szczęśliwym? I że przy tym kwestia kilku kilogramów ponad miarę to nic takiego? Że niby wszytsko jest ok, ale jak tylko związana z tym myśl wpadnie Wam do głowy to aż przechodzi Was taki przerażający dreszcz ? I że jak jedna kwestia sie w miarę rozwiąże to nagle nie wiadomo skąd wyskakuje cos innego? I tak ciągle i ciagle, Bez ustanku. Bez spokoju. Z drżeniem serca. I ze strachem. I że wciąż sa jakieś przeszkody do pokonania. Wciąz trzeba z czymś walczyć. I że to serce w piersi sie takie ciężkie wydaje? I że czasem tak ciezko wziąć oddech...?
Ok, nie zamulam.
Jeszcze tydzień detoksu od słodyczy i od wagi :)
Nie znoszę tej piekielnej maszyny.
lelilath
25 lipca 2013, 16:19Przeszłość należy zostawić w przeszłości... cieszyć się teraźniejszością i marzyć o świetlistej przyszłości...