Powoli tracę cierpliwość! Ponad półtora miesiąca dwa lub trzy razy tygodniowo chodzę na basen, słodycze ograniczam i nic! Oczywiście obiecałam sobie, że nie będę popadać w obsesję, ale już nie wiem co mam zrobić, aby ta cholerna waga ruszyła choć trochę w dół! (hmm, a może waga się popsuła? taaa...) Plus jedyny taki, że kondycja uległa poprawie, ale nic poza tym wizualnie nie widać! A miało być tak pięknie! I tak chciałam w nowy rok wejść z wagą 75! Ale skoro przez 1,5 miesiąca nie stało się nic, to jak przez następne 1,5 miesiąca mam zrzucić 4 kg??? Nawet przecież nie jadam dużo: w pracy kanapka z razowca z serem i warzywami i jogurt z muesli, a potem około 17 obiad - bez ziemniaków, dużo warzyw plus jakieś mięso lub naleśniki lub coś podobnego... Do picia woda i herbatki zielone, czerwone i tym podobne, czasem skuszę się na coś słodkiego, ale w rozsądnej ilości, czasem szklanka napoju. Już nawet alkohol ograniczyłam prawie do minimum (znaczy nie żebym piła go często, ale teraz naprawdę rzadko :) Opadają ze mnie chęci i przygnębia mnie to. Oczywiście nie mam zamiaru przerwać starań, ale jakiś spadek poprawiłby mi humor w końcu!
fiuuu, wyżaliłam się.
Zaraz idę spakować się na basen.
Wago, wago rusz w końcu w dół!!!