Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jesień...

Ach, razem z pierwszym dnniem jesieni dopadła mnie jakaś chandra... Doszło do tego, między innymi, bo w najbliższą sobotę idę na wesele :) Otóż, całe wakacje miałam zabiegane, nic- tylko praca, praca, praca...A że w miarę lubię siebie, i że letnie sukienki i letnie ubrania są luźne, to nie zauważyłam, że pod tymi luźnymi ubraniami powoli znów przybieram... No i dziś- przymierzam moje w miare eleganckie ubrania, a tu- coś ciśnie, coś uwiera, tu na brzuchu się coś opina- masakra. Nic tylko załadowałam portfel i wyruszyłam na zakupy:P I kolejna nie miła niespodzianka :) Chyba nie mieszczę sie już w sklepowe ubrania!Jedyne sukienki w jakie się mieściłam to takie babcine kreacje! W końcu zakupiłam sobie klasyczną "małą czarna", wydałam jak na nią full kasy- ale co miałam innego zrobić? Nie mam totalnie nic do ubrania, a tu już sobota tuż tuż.. Mimo to wyglądam całkiem, całkiem, jeszcze plus szpilki i jest ok... No w sumie wszystko jest w miarę w porządku, ale mam już dość patrzenia na siebie. Naprawdę.  Cały czas moja waga była ponad normę, ale jak od roku biorę durne tabletki hormonalne, to skoczyła mega w górę! Nie zmieniałam sposobu odżywiania, non stop coś robię, a ja już chyba nie tyję tylko puchnę ! I dziś mam dzień załamki, i znów kolejne postanowienia, a że ja człowiek niecierpliwy jestem, to chciałabym wszystko teraz, od razu... Hihi, kolezanka podsunęła mi pomysł o tych wielkich gaciach obciskających :) Szkoda tylko, że to rozwiązania na chwilę, że nie schudnę, jak to ona powiedziała "od razu 3 kg|", tylko po prostu te 3 kg spłaszczę :) Ach, załamka... Są dni kiedy sobie mówię- super, nie ma się co przejmować, wszystko jest ok, fajna jestem i w ogóle... ale są także takie dni jak dziś... Rozpisałam sie troszkę, ale jakoś ciężko mi dzisiaj, ludzie mają gorsze problemy,a ja tu tak marudzę, ale widocznie czasem tak musi być...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.