Tłusty czwartek był hardcorem, ale obszedł się ze mną łagodnie jeśli chodzi o wagę. Paradoksalnie 200g w dół w następny poranek, zamiast, jak zwykle, ponad kilo w górę 🙂 Kto to zrozumie… Bilans tygodniowy na zero, co nie jest takie złe, ale wolałabym, żeby jednak troszkę spadło.
Dalej walczę z pokusą bananową i próbuje ograniczyć te cudowne owoce. Nie wychodzi. O ile rano jestem w stanie zjeść mniej, to wieczorem mam mega głoda i dwa banany to norma. Usilnie szukam zamiennika na banana z jogurtem i nie umiem znaleźć. Nabiał nie, jajka nie, warzywa nie, chleb w sumie też nie, bo nie przepadam. Chyba mi nic nie pozostało poza mięsem, ale przecież nie na śniadanie i nie codziennie. A i jeszcze owoce mi zostały z rzeczy dozwolonych- banany? 😁
Do okularów się wreszcie przyzwyczaiłam. Jeszcze jakby leciutko niewyraźnie kiedy czytam książkę, ale z tym chyba nie da się nic zrobić.
Jak się okazuje mój czytnik nie ogarnia mojego księgozbioru i zaczął mulić jak mu doładowałam milion pozycji, ech. A myślałam, że po to ma sporo pamięci, żeby mieć wszystkie książki w kupie. Przewija strony modelowo, ale zawiesza się na innych funkcjach. No nic to, musze usuwać to co przeczytane i na razie nie dodawać nowych.
Ta-Zuza
27 lutego 2022, 00:55A gdyby tak... Jogurt z płatkami migdałowymi. Ja lubię. Jem wieczorem
eszaa
27 lutego 2022, 05:21600kcal w stu gramach. To niee :) bo jakby mi posmakowały, to bym przepadła
Ta-Zuza
27 lutego 2022, 09:12No ale 100 g to olbrzymia to na tydzień starczą...
eszaa
27 lutego 2022, 09:30ale ja nie znam umiaru jak mi cos smakuje ;) taki feler mam, wiec te 100gram, mogłabym przypadkiem na raz wszamać