W sobotę byliśmy w gościach. Oczywiście stół był zastawiony- sałatka z makaronem ryżowym, grilowanym mięskiem, pieczarkami, majonezem.... i ciasto a'la sernik z piernikiem. Nałożyłam sobie symbolicznie łyżkę ( tak, tylko jedną! ) tej sałatki, żeby nie urazić Pani Domu i jeden kawałeczek ciasta wielkości 1/3 porcji, którą potem porównywałam na ilewazy.pl.Szczerze? Nie miałam ochoty na jakieś wybitne jedzenie i zrezygnowałam z dokładki bez większego żalu. W ogóle jestem zaskoczona, bo prawie cały czas czuję się najedzona- i to ja, taki łakomczuch! Nie wiem, co się porobiło. Może to zasługa pompowania w siebie zielonej herbaty, może organizm się przystosował, a może to ten powracający upał tak działa? Nie wiem.
Mąż się martwi,że za mało jem. W sobotę rano było mi jakoś słabo, ledwie ustałam na nogach. I zostałam ciutkę objechana,że się głodzę. Ale : ja NAPRAWDĘ czuję się najedzona. Mam wrażenie, że mała ilość mnie wypełnia jak balon. Nie wiem, dlaczego. Tak jest i już. Może to po części @ ? Dziś miałam jeszcze nie dotykać wagi, ale ostatecznie się skusiłam- tylko,że nie ma się czym chwalić. 66.1 -czyli wciąż jestem na plusie! Dietki trzymam się rygorystycznie, i już zaczynam myśleć, czy to możliwe,że w ogóle nie chudnę??? Czy po prostu dalej to zrzucać na @ ? Bo mam wrażenie, że przy takim jedzeniu już dawno powinno być przynajmniej kilo w dół-tymczasem waga ani drgnie. Coś jest ewidentnie nie halo i zaczynam się martwić...
Z innych rzeczy : przeczytałam wczoraj "Samotny Dom". Starałam się jak mogłam, przewidzieć zakończenie, ale jak to standardowo u Agatki Ch. - rozwaliło mnie ono kompletnie! A dziś mam taki dzień,że nic nie muszę-mam i posprzątane, i ugotowane z wczoraj- więc pewnie zabiorę się za kolejną książkę. Póki mogę, bo od września praca. Już dziś po południu się wybieram na chwilę, i obiecałam sobie,że od dziś każdy dzień spędzę troszkę w pracy- bo i papiery muszę posegregować, i w ogóle obmyślić jakąś strategię, co dalej. Lepiej już teraz pozałatwiać pewne sprawy, niż potem się stresować i wkurzać.
Moja Niunia Bąbelek Jeden- jeszcze sobie śpi...a ja z przeglądania Vitalii zapomniałam o śniadaniu. :) Więc lecę. A dziś po południu chyba skoczę na basen, bo sama dieta bez ruchu to za mało- a tu oprócz schudnięcia trzeba się WYMODELOWAĆ, ujędrnić i w ogóle- nie chcę być po tym odchudzaniu jakimś wiszącym kawałkiem sflaczałej skóry.....Pozdrawiam serdecznie! Miłego dnia, Vitalijki!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Amanka
3 sierpnia 2010, 18:47Ja nie pijam zielonej ale o czerwoną bardzo dużo się nasłuchałam i podobno podczas odchudzania jest najlepsza a do tego jakoś smak ma lepszy i bardziej mi odpowiada bo zielonej to nie mogę w siebie wdusić. Powodzenia
Telimenaa2
2 sierpnia 2010, 18:48Dziękuję za ten bardzo miły wpis. Wiem, że mama nas kocha, chociaż nigdy w życiu tego od niej nie usłyszałam. Tak czasem bywa. Ona miała naprawdę cięzkie życie, choruje na nerwicę i właściwie wszystko może doprowadzić do taiego ataku. I chociaż taka sytuacja powtarza się od lat, to naprawdę nie wiem, czy jest to możliwe, żeby się do tego przyzwyczaić. To naprawdę bardzo, bardzo boli. Ale dosyć już o mnie. Widzę, że jesteś taką samą książkomaniaczką jak ja. Świetnie! Książki to najlepsza odskocznia od problemów. Twoje dziecko ma wspaniałą mamusię. Nie bij go nigdy pod żadnym pozorem i nie traktuj jak jakiegoś śmiecia. Dorosłym często wydaje się, że to oni z racji wieku są najmądrzejsi. Myślą, że wszystko już w życiu przeżyli i że dzieci nie mają uczuć. Dzieci naprawdę potrzebują bliskości i wsparcia swoich rodziców. Jestem pewna, że dasz je swojemu dziecku ;) Pozdrawiam i życzę powodzenia ;)
KorovaMilkyBar
2 sierpnia 2010, 16:02Racja, zielona zmniejsza apetyt. Co do basenu to u mnie go nie ma, ale budowa powoli acz sukcesywnie idzie naprzód :p
gejsha
2 sierpnia 2010, 10:29U mnie zielona herbata hamuje apetyt, więc pewnie też ma w tym swój udział ;) A! I uwielbiam Agathe Christie! :D