- No Ula to zjada już 120ml zupki + jeszcze drugie danie.
- Dajesz jej już z kawałeczkami, czy bez?
- Już takie drobniutkie tak...
- Mały ostatnio zaczął mówić "bam"
- No pięknie! Dzielny chłopak...
- itd....
Już nie ma rozmów o życiu, o pracy, o planach... Jedyny temat, to dzieci. Rozumiem, że wszystkie mamy małe dzieci (moja Lenka (20 miesięcy) jest najstarsza, potem 14 i 9), że jesteśmy nimi zaaferowane... ale oprócz dzieci jest przecież jeszcze normalne życie. A nie znamy się od wczoraj, żeby jedynym tematem łączącym nas były właśnie one. Znamy się od 8 lat i niejedno razem przeżyliśmy.... Czułam się bardzo dziwnie...
Mam fajnych znajomych, z którymi znamy się od 20 miesięcy. Z Asią leżałyśmy w jednej sali na położniczym. Jej Mała jest 7 godzin starsza od mojej. Widujemy się regularnie, choć mieszkamy w innych miastach. I fakt - pierwsze 2-3 spotkania rozmawialiśmy o dzieciach, bo był to temat, który nas łączył. Na szczęście to się zmieniło i poruszamy ten temat tylko na początku spotkania, żeby się "pochwalić", co dana pociecha zrobiła lub jakie umiejętności posiadła. I na tym koniec. Potem prowadzimy normalne dorosłe rozmowy. I da się? DA SIĘ!!!! I chwała im za to!
A tak odbiegając od tematu, załączam zdjęcie z robienia ciasteczek Wyszło ok. 300 sztuk ( i tylko ok. 20 zjedzonych). Buziaki!!!
waga79
19 grudnia 2011, 12:33Ale słodka pomoc w słodkich pracach:)
Rozzi
17 grudnia 2011, 22:25ALE MOROWY POMOCNIK:))))OOO ZNAM Z AUTOPSJI..... TEŻ W PRACY GADAMY O DZIECKACH,ILE WAŻA,MIERZĄ,ZYM SIĘ BAWIĄ-EFEKT:WSZYSTKIE KUPIŁYSMY TO SAMO NA PREZENT SWOIM MALUCHOM:dd HAHA:))POZDRÓWKA Z GÓR:))
magdalena74.5kg
17 grudnia 2011, 21:17widzę, że miałaś fachową pomoc przy ciastkach. Ja również po imprezie, dzisiejszy dzień był udręką... :) pozdrawiam