Ironia! Chyba sama nim jestem, taaak jestem grubasem. Po prostu nie widzę tego w lustrze. Jasne, przytyłam, moje ubrania się jakby skurczyły, inni mówią, że bardzo przytyłam, nie dziwię się, w końcu jeszcze 2 lata temu w kwietniu ważyłam 62 kg i chciałam jeszcze schudnąć... Ale byłam bardziej zmotywowana, chodziłam na imprezy, dbałam o siebie i cieszyłam się swoją młodością. Później poznałam swojego obecnego chłopaka i utknęłam w jakiejś czarnej rozpaczy, na samym dnie mlecznej czekolady. Przestałam się starać, no jeszcze czasami były przebłyski, diety, siłownia, ale na krótko, bez większej motywacji. A w tym roku totalnie poległam, szkoła, stres, nauka, matura. Tak sobie to tłumaczyłam, w końcu tyle się uczę, mam prawo do kawałka czekolady, no ewentualnie całej tabliczki... Ale mamy sierpień, a jest coraz gorzej. Dzisiaj pomyślałam, że może jestem uzależniona od jedzenia, bo jem nawet jeżeli nie jestem głodna.
Miesiąc temu przeprowadziłam się do Niemiec, mam wakacje, nareszcie odżyłam, a przynajmniej powinnam. Niestety, nadal tkwię w martwym punkcie. Nawet nie wiem od czego zacząć, no mam jeden postęp: kupiłam rower. Potrzebuję pomocy... Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja wcale nie chcę rezygnować z pysznego jedzenia!
Nie bywam zazdrosna, ale ostatnio wkurza mnie ta moda na odchudzania. Chyba jednak jestem zazdrosna. Moja siostra jest fitness model, wiecie jak to jest mieć starszą siostrę, która jest chodzącą reklamą zdrowego odżywiania??? Jestem dumna, ale też czuję nad sobą presję. Niestety ona nie może mi pomóc, jest za daleko...
Wydaję mi się, że moim najgorszym problemem jest, że ja tego nie widzę, nie widzę, że jestem gruba, wręcz brzydzą mnie inni grubi ludzi. Kiedy patrzę na zdjęcie jakichś dziewczyn z nadwagą, od razu myślę jak można tak wyglądać. Nie myślę tak o sobie, bo zawsze należałam do osób zadbanych, zawsze dobrze ubrana, miałam powodzenie, zresztą nadal mam, tylko czemu ostatnio łapię się na myśli: "czemu mój chłopak nadal ze mną jest, przecież jestem gruba, tyle ważę... grubasy nie zasługują na szczęście...".
_Different_
6 sierpnia 2014, 16:01By schudnąć nie trzeba rezygnować ze wszystkich podniebnych przyjemności, wystarczy zachować umiar ;) Co do nie widzenia u siebie problemu, tak właśnie jest z ludźmi. Widzą coś u innych, a u siebie nie, mimo, że ta cecha ich łączy. Brakuje Ci motywacji? Pisz do mnie :) Już ja Cie zmotywuję do ćwiczeń! :D
Envy&Vanity
6 sierpnia 2014, 17:39Dzięki! Mam nadzieję, że zmotywujemy się wzajemnie ;)
fasionistar
5 sierpnia 2014, 12:48wez sie w gracs i zacznij cos z tym robic
Envy&Vanity
5 sierpnia 2014, 12:56Chcę tego bardzo, nie lubię się użalać nad sobą, ale chyba zaczęłam, a teraz nie wiem od czego zacząć, ale zacznę na pewno:)
fasionistar
5 sierpnia 2014, 14:03wlasnie wazne zeby zaczac nawet 10 minut jakies cwiczenia, a potem juz poleci, chlopak jest z Toba bo Cie kocha niewazne czy gruba czy chuda, wzne jest ze to Ty jestes ze soba nieszczeslliwa- wiec dzialaj :) musisz do tego dojrzec uwierz mi jestem weteranem diet i nazerania sie, dopiero teraz gdy troche dpojrzalam zobaczylam swoje bledy i po 4 mc walki ponad 10 na minusie, powodzenia
Envy&Vanity
5 sierpnia 2014, 14:27Masz rację, mam nadzieję, że również niedługo będę mogła pochwalić się postępami i co najważniejsze zmianą w mojej głowie, bo w tej chwili duuużo się dzieje.