Kocham kolory w swej diecie...Pierwsze śniadanie to zieleń i intensywna czerwień, czyli sałatka z pomidorów, czerwonej papryki, sałaty, roszpunki, bazylii oraz majeranku z dodatkiem oliwy z oliwek. Pojawiła się też biel i żółć pod postacią gotowanych jajek.
Drugie śniadanie zdecydowanie owocowe: śliwka, brzoskwinia i banan.
Ach, pojawił się też brąz, czyli tradycyjna u mnie kawa bez cukru i innych dodatków za to w niebotycznie wielkim kubku.
Feeria barw i smaków...kiedyś powinnam to sfotografować. Tyle, że mój aparat świruje, znaczy się nawiedzony jest ;)
Dzisiaj czeka mnie grill...zobaczymy co będę mogła z zapodanych dań zjeść ;)
Jutro ważenie i mierzenie...a za tydzień (jeśli nie zapomnę) porównanie zdjęciowe strzelę...akurat mam zdjęcia z 17 września ubiegłego roku ;)
Acha, paleo rządzi :)
Dziś nie ćwiczę - jak Bóg odpoczywam siódmego dnia ;) :P