Wczoraj poplątałam WODa...uch, urlopowe rozprężenie mi nie służy. Dziś trza będzie bardziej się skupić, by ponownie nie czuć się tak głupio jak...ech, dobra - było minęło.
Dodatkowo w ramach ćwiczeń siłowych robiłam front squat:
Najpierw określenie maksymalnego obciążenia przy którym nie "puszczam" pleców, a potem 7 powtórzeń w 8 seriach na 75 procentowym obciążeniu. Betka. Tylko czemu nadgarstki muszą tak boleć? ;)
Moje maksymalne obciążenie na dziś to 45 kilo. W sumie mogłam jeszcze dołożyć piątkę, ale niestety lekko puściłam plecy i trener podjął decyzje, że pozostajemy przy tym ciężarze. Zadanie podstawowe to skupienie się nad prawidłową techniką wykonania...czyli stabilność, proste plecy, brzuch wciągnięty, łopatki ściągnięte, pierś do przodu, łokcie wysoko (równolegle do podłoża), kolana na zewnątrz przy przysiadzie etc.:
Po froncie przyszedł czas na push press (wyciskopodrzut) z samą sztangą (20 kilogramową). Tyle samo powtórzeń i serii jak w pierwszym ćwiczeniu.
Dip i podrzut...i łokieć w końcu da się blokować. Pływanie działa cuda :)
A dzisiaj w ramach WOD-u back squat na tapecie się pojawi.
Zobaczymy jak będzie...zwłaszcza, że oprócz tego będzie wspinanie się na linie i spacer farmera - to pierwsze (znaczy się lina) może nie wywołuje u mnie przerażenia, ale wątpię by mi to jakoś rewelacyjnie poszło...
Od dwóch dni ponownie wróciłam na paleo...dzisiaj, omlet z czterech jajek z papryką zieloną, pomidorem i cebulą na śniadanie. Podjadłam też trochę owoców. Jutro, jeśli by mi się wypłata na koncie pojawiła, zrobię pizze paleo :) Więc kochane pieniążki pojawcie się na koncie, plizzz ;)
ewcia.1234
23 sierpnia 2013, 11:10Powodzenia :)